Pod koniec lipca, w Nigrze doszło do wojskowego zamachu stanu. Zbuntowani oficerowie aresztowali prezydenta Bazouma, bliskiego sojusznika Francji. Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej potępiła zamach stanu i zagroziła puczystom interwencją wojskową. Jednak sąsiednie Mali oraz Burkina Faso zapowiedziały, że staną w obronie junty z Nigru. W sprawę szybko wmieszała się także Moskwa, a Jewgienij Prigożyn, zaproponował puczystom, usługi najemników z Grupy Wagnera.
Czy Rosjanie stali za puczem? O co toczy się gra? Czy wkrótce w Afryce może wybuchnąć kolejna wojna?
Ten tekst jest dostępny także na YouTube:
Strzały o świcie
Rankiem 26 lipca, zbuntowane oddziały Gwardii Prezydenckiej, aresztowały Mohameda Bazoum’a prezydenta Nigru. Jednocześnie buntownicy zajęli kluczowe ministerstwa, aresztując kilku członków rządu – w tym ministra spraw wewnętrznych.
Sympatycy Bazoum’a, którzy uniknęli aresztowania, informowali, że część armii nadal pozostaje wierna prezydentowi i przygotowuje się do odbicia go z rąk puczystów.
Te nadzieje okazały się jednak płonne. Żaden oddział armii nie stanął w obronie prezydenta. Wieczorem, w telewizji wyemitowano natomiast oświadczenie przywódców puczu. Okazało się, że spisek sięga głębiej niż mogło się wydawać na początku. Wśród puczystów znaleźli się nie tylko dowódcy Gwardii Prezydenckiej, ale także generałowie i pułkownicy z Policji, Gwardii Narodowej, Sił Specjalnych, Sił Lądowych oraz Powietrznych.
Rzecznik puczystów, gen. Amadou Abdramane, ogłosił że prezydent Bazoum został pozbawiony władzy, konstytucja zawieszona, a granice państwa zamknięte.
Jednocześnie ogłoszono powstanie Narodowej Rady Obrony Ojczyzny, która miała tymczasowo zastąpić prezydenta. Na czele Rady stanął gen. Tchiani, dowódca Gwardii Prezydenckiej i “główny architekt” puczu.
Jak to się stało, że Niger, który jeszcze kilka tygodni wcześniej określany był mianem ostatniego bastionu demokracji na Sahelu oraz kluczowym partnerem Francji w walce z dżihadystami, nagle padł ofiarą wojskowego puczu? Czy u podstaw puczu legły tylko problemy wewnętrzne, czy może – tak jak chcieliby niektórzy – widać w tym wszystkim “rękę Moskwy”?
Długa droga do demokracji
Od momentu uzyskania niepodległości od Francji w 1960 r., Niger nie był wzorem stabilności. Kilkukrotnie w kraju dochodziło do wojskowych zamachów stanu. Jednak w ostatnich latach demokratyzacja Nigru nabrała tempa.
W 2021 r. Mamadu Issoufou, który kończył właśnie swoją drugą kadencję na stanowisku prezydenta, uszanował konstytucję i nie ubiegał się o kolejne 5 lat rządów. W kraju odbyły się wybory, które wygrał Mohamed Bazoum. Był to pierwszy raz w historii Nigru, gdy zmiana na szczycie władzy nastąpiła w sposób pokojowy, w drodze wyborów a nie zamachu stanu.
Gdy w marcu 2023 r., amerykański sekretarz Stanu, Antony Blinken, odwiedził Niger, określił ten kraj jako “modelowy wzór demokracji”. I faktycznie, Niger na tle swoich sąsiadów wyróżniał się, i to bardzo.
Gdy demokracja świętowała w Nigrze kolejne sukcesy, w regionie demokracja była w całkowitym odwrocie. W sierpniu 2020 r., a następnie w maju 2021 r. w Mali doszło do dwóch wojskowych zamachów stanu z rzędu. W kilka miesięcy później, wojsko przejęło władzę w Gwinei, a następnie w Burkina Faso.
Wojskowym zamachom stanu w wymienionych krajach, towarzyszyła także reorientacja w ich polityce zagranicznej. Relacje z Francją uległy znacznemu ochłodzeniu, a jednocześnie nastąpiła intensyfikacja kontaktów z Moskwą. Najbardziej widoczne było to w Mali, gdzie – wkrótce po puczu – junta wojskowa zaprosiła do kraju najemników z Grupy Wagnera.
Były to fatalne wiadomości dla Sahelu, regionu, który od lat zmaga się z falą dżihadu. Działają tutaj ugrupowania powiązane zarówno z Al Kaidą, jak i z Państwem Islamskim. Do niedawna operacje anty-terrorystyczne na Sahelu wspierane były wydatnie przez państwa Zachodu, w szczególności Francję i USA, które nie tylko dostarczały państwom regionu dużą pomoc finansową, ale także rozmieściły na Sahelu własne siły ekspedycyjne. Wojskowe zamachy stanu zmieniły jednak ten regionalny układ sił.
Wojskowi puczyści uznali, że sami są w stanie zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom, a lepszym partnerem niż Francja czy USA, będzie Rosja i ich Grupa Wagnera. W 2022 r., w odpowiedzi na zaproszenie przez juntę Wagnerowców, Francuzi wycofali się z Mali. Rok później, francuskie wojska opuściły także Burkina Faso.
Wpłynęło to fatalnie na stabilność Sahelu. Liczba ataków w Mali i Burkina Faso wystrzeliła w górę, a lokalne władze zaczęły tracić kontrolę nad coraz większymi połaciami kraju.
Ostatni bastion
Tak oto, Francuzi znaleźli się w sytuacji, w której na Sahelu pozostały tylko dwa przyjazne im państwa – Niger oraz Czad. Z czego tylko Niger był krajem demokratycznym.
Na początku 2022 r., prezydent Macron ogłosił, że – po ewakuacji z Mali – centrum francuskich operacji wymierzonych w dżihadystów zostanie przeniesione do Nigru. Francuzi zaczęli przedstawiać Niger jako bastion pro-zachodnich wartości i modelowy przykład nowej formy współpracy z państwami Sahelu.
W przededniu puczu, w Nigrze stacjonowało ok. 1.500 francuskich oraz 1.100 amerykańskich żołnierzy. Nadzieje wiązane przez Zachód z tym krajem były ogromne. Wszystkie jednak prysły rankiem, 26 lipca, gdy puczyści aresztowali prezydenta Bazouma i siłą przejęli władzę.
Rosyjskie macki
Biorąc pod uwagę rozległe kontakty, jakie Rosjanie posiadają z wojskowymi w Mali oraz Burkina Faso, pierwszą reakcją na zamach stanu w Nigrze, było oskarżenie Rosjan o sponsorowanie puczu. Taką narrację wzmocniły komentarze szefa Grupy Wagnera, Jewgienija Prigożyna, który nie tylko poparł pucz, ale także zaoferował puczystom pomoc wojskową. Kolejnym dowodem na zaangażowanie Rosjan miała być demonstracja, jaka odbyła się w stolicy kraju, wkrótce po aresztowaniu prezydenta. Na demonstracji zaobserwowano bowiem liczne rosyjskie flagi i pro-kremlowskie hasła. Warto jednak rozumieć, że za demonstracją stał Ruch M62, który już wcześniej organizował anty-francuskie i pro-rosyjskie wystąpienia.
Brakuje twardych dowodów na to, że Rosjanie mieli jakikolwiek wpływ na wydarzenia w Nigrze. Mało tego, jeśli przyjrzymy się bliżej reakcji Moskwy na pucz, to okaże się że Rosjanie byli początkowo całkowicie zdezorientowani rozwojem wydarzeń.
Gdy Prigożyn deklarował swoje wsparcie dla puczystów, Siergiej Ławrow opowiedział się za “konstytucyjnym porządkiem”, a zatem za aresztowanym prezydentem Bazoumem.
Skoro za puczem nie stali Rosjanie, to dlaczego do niego doszło? Cóż, wyjaśnienie wydaje się prozaiczne. Od miesięcy, prezydent Bazoum pozostawał w ostrym konflikcie z armią. W marcu, decyzją prezydenta, gen. Salifou Modi, został pozbawiony stanowiska szefa sztabu armii. W połowie lipca pojawiły się natomiast informacje, że Bazoum chce usunąć gen. Tchianiego ze stanowiska szefa Gwardii Prezydenckiej.
Wydaje się, że te osobiste konflikty odegrały kluczową rolę w decyzji o przeprowadzeniu zamachu stanu. Spójrzmy tylko na skład Narodowej Rady Obrony Ojczyzny, którą powołali puczyści. Na jej czele stanął gen. Tchiani. Jego zastępcą został zaś gen. Modi.
Powodów puczu należy doszukiwać się zatem nie w rosyjskich knowaniach, co raczej w osobistym konflikcie prezydenta z wojskowymi.
Ultimatum dla junty
Wiadomość o puczu została bardzo źle odebrana w regionie. W niedzielę 30 lipca odbył się szczyt Wspólnoty Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (w skrócie ECOWAS).
ECOWAS przedstawiło puczystom 7-dniowe ultimatum, które można skrócić w następujący sposób: złóżcie broń i przywróćcie władzę prezydenta Bazoum’a albo sami podejmiemy niezbędne środki do przywrócenia porządku konstytucyjnego (nie wyłączając interwencji zbrojnej).
Kraje ECOWAS zdają się uważać, że po wojskowych puczach z Mali, Gwinei i Burkina Faso, nie można dopuścić aby ta sama sytuacja powtórzyła się w Nigrze. ECOWAS obawia się, że jeśli odpuści teraz puczystom, to wkrótce kolejne kraje padną ofiarami wojskowych zamachów stanu.
Najbardziej ku interwencji prze prezydent sąsiedniej Nigerii, Bola Tinubu. Dwa dni po wydaniu ultimatum przez ECOWAS, Nigeria wstrzymała dostawy prądu do Nigru, które pokrywają aż 70% zapotrzebowania Nigru na energię elektryczną. Wkrótce później prezydent Tinubu poprosił Senat o poparcie dla interwencji zbrojnej.
Tinubu twierdzi, że zależy mu na stabilności regionu. Jednak jego przeciwnicy zarzucają mu, że wykorzystuje pomysł interwencji w Nigrze, do odwrócenia uwagi opinii publicznej od fałszerstw, do których miało dojść podczas ostatnich wyborów oraz protestów, jakie wybuchły w kraju po tym jak Tinubu anulował subsydia paliwowe, które obowiązywały w Nigerii od lat 70.
W poszukiwaniu sojuszników
Groźba interwencji zbrojnej ze strony ECOWAS wydaje się bardzo realna. Jednak buntownicy z Nigur odmawiają jakichkolwiek ustępstw. Co gorsza, plany interwencji ECOWAS, doprowadziły do szybkiej eskalacji regionalnych animozji.
Mali, Gwinea i Burkina Faso także wchodzą w skład ECOWAS, jednak od czasu puczu w tym krajach, ich członkostwo pozostaje zawieszone. Jakkolwiek, wszystkie te 3 kraje solidarnie opowiedziały się przeciwko interwencji. Dodatkowo, junty z Mali i Burkina Faso ogłosiły że każdy atak ECOWAS na Niger, odbiorą jako deklarację wojny i staną w obronie Nigru.
Trzy dni po tym jak ECOWAS, wydało swoje ultimatum, gen. Modi (a zatem nr 2 wśród puczystów), udał się na rozmowy z wojskowymi z Mali i Burkina Faso. Francuskie źródła donoszą, że podczas rozmów omawiano kwestię wspólnej obrony przeciwko interwencji ECOWAS, a ponadto gen. Modi miał nawiązać kontakt z Grupą Wagnera, która obiecała wsparcie dla puczystów.
Istnieje realne zagrożenie, że interwencja ECOWAS w Nigrze, doprowadzi do regionalnej konfrontacji, która szybko może przerodzić się w kolejny konflikt proxy między Rosją a Zachodem.
Na papierze, zwycięstwo ECOWAS wydaje się niemal pewne. Blok posiada jednoznaczną przewagę liczebną nad puczystami, a ponadto może liczyć na wsparcie wywiadowcze państw zachodnich. Sama Nigeria posiada 200 tysięcy żołnierzy, ponad dwa razy więcej niż Niger, Mali i Burkina Faso razem wzięte. Należy jednak pamiętać, że Nigeria sama zmaga się z dżihadystyczną partyzantką prowadzoną przez Boko Haram, co ogranicza liczbę sił, które można wydzielić w ramach interwencji ECOWAS.
W praktyce może się zatem okazać, że operacja ECOWAS może być bardzo trudny do wygrania. Nie chodzi tutaj też o samą liczebność armii, ale także o wielkość teatru, na którym będą toczyć się działania zbrojne – zwłaszcza gdy do wojny, po stronie puczystów, dołączy Mali, Burkina Faso i Wagnerowcy. Ponadto, biorąc pod uwagę intensywną działalność dżihadystów na Sahelu, interwencja ECOWAS może szybko wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do katastrofalnych skutków.
Francuski dylemat
Po zamachu stanu w Nigrze, Francja znalazła się zdecydowanie w najtrudniejszej sytuacji. Dalsze losy bastionu demokracji i centrum francuskich operacji na Sahelu stanęły pod znakiem zapytania.
Pojawiły się także wątpliwości czy Francja może pozwolić sobie na odcięcie od uranu wydobywanego w Nigrze, który wykorzystywany jest we francuskich elektrowniach atomowych. Dostawy z Nigru odpowiadają bowiem za ok. 20% francuskiego importu uranu. Jednak trzeba pamiętać, że – z perspektywy globalnej – Niger to mały producent, który odpowiada za zaledwie ok. 4% światowego wydobycia uranu. Ponadto, w ostatnich latach Paryż dywersyfikuje swoje źródła dostaw i zaopatruje się także w uran z Kazachstanu czy Uzbekistanu. W sytuacji kryzysowej, Francuzi mogą zatem liczyć na alternatywnych dostawców. Dlatego też wydaje się, że pucz nie stanowi zagrożenia dla francuskich elektrowni – zwłaszcza, że puczyści nie grozili nawet wstrzymaniem eksportu uranu do Francji.
Oficjalna reakcja Paryża na zamach stanu była bardzo zdecydowana. Francja potępiła pucz i oświadczyła, że nadal uznaje prezydenta Bazoum’a za jedynego, legalnego przywódcę Nigru.
Paryż poparł ultimatum ECOWAS, ale nie zadeklarował jednoznacznie czy francuskie wojska także wezmą udział w interwencji. Jest to o tyle istotne, że 1.500 francuskich żołnierzy nadal pozostaje w Nigrze. Puczyści obawiają się Francuzi wezmą udział w interwencji – taki scenariusz jest dla puczystów o tyle niebezpieczny, że trzy francuskie bazy wojskowe znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy Nigru.
Nic też dziwnego, że gdy Paryż poparł ultimatum ECOWAS, puczyści wypowiedzieli Francuzom porozumienie wojskowe i zażądali wycofania francuskich żołnierzy z Nigru. Paryż odpowiedział, że przyjmuje to do wiadomości, ale porozumienie zostało zawarte z legalnym rządem prezydenta Bazoum’a a nie z puczystami.
Na nieznanych wodach
Wieczorem, w niedzielę, 6 sierpnia, upłynął termin ultimatum ECOWAS. Blok nie rozpoczął jednak interwencji zbrojnej. Jednym z powodów jest postawa senatu Nigerii, który zaapelował do prezydenta, aby przed użyciem wojska, wyczerpał możliwości pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu. O wydłużenie terminu ultimatum apelowali także Włosi, którzy posiadają mały kontyngent wojskowy w Nigrze.
W czwartek, 10 sierpnia, w Abudży odbędzie się kolejny szczyt ECOWAS poświęcony kryzysowi w Nigrze. Francuscy dziennikarze – powołując się na lokalne źródła – twierdzą, że kraje ECOWAS nadal są gotowe do przeprowadzenia interwencji zbrojnej. Najpierw jednak ma zostać przeprowadzona demonstracja siły – mobilizacja kilku tysięcy wojsk i rozmieszczenie ich na granicy z Nigrem. Część afrykańskich przywódców nadal liczy, że uda się uniknąć rozlewu krwi, a same sankcje gospodarcze szybko zmuszą juntę do ustępstw.
Mimo upływu terminu ultimatum, puczyści z Nigru nadal czują się zagrożeni. Wojskowe delegacje stale kursują w trójkącie Niger-Mali-Burkina Faso. Pojawiły się także pierwsze, niepotwierdzone informacje, o przybyciu do Nigru małego oddziału Wagnerowców, który ma rozeznać się w sytuacji panującej w kraju.
Kiedy kraje ECOWAS debatują nad interwencją zbrojną w Nigrze, kraje Zachodu także mają ciężki orzech do zgryzienia. Doświadczenia z Gwinei, Mali czy Burkina Faso, pokazują że wszędzie tam gdzie wojskowe junty przejmują władzę, tam także szybko pojawiają się Rosjanie, na czele z Grupą Wagnera.
Co prawda, brakuje twardych dowodów na to że za zamachem stanu w Nigrze stali Rosjanie, a wycofania wojsk z kraju zażądano tylko od Francuzów. Podobne żądania nie padły wobec Amerykanów, którzy utrzymują w Nigrze ok. 1100 żołnierzy.
Nie można jednak wykluczyć, że junta będzie ulegała dalszej radykalizacji i to właśnie Moskwę uzna za swojego protektora. Już teraz obserwujemy pierwsze kontakty junty z Grupą Wagnera.
Scenariusz, w którym rosyjskie wpływy rozlewają się na kolejny kraj w Afryce byłby katastrofą dla Zachodu. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę strategiczne położenie Nigru, przez który przebiegają kluczowe szlaki migracji do Europy oraz trasy przemytu narkotyków.
Pomysł interwencji wojskowej może wydawać się kuszący, ale akże nie jest odpowiednim rozwiązaniem.Jeśli siły ECOWAS wkroczą do Nigur, sytuacja może szybko przekształcić się w regionalną wojnę, w którą niechybnie zaangażuje się Moskwa.To jak, kryzys wokół Nigru zostanie ostatecznie rozstrzygnięty, będzie miało ogromne konsekwencje dla całego Sahelu, a echa tych konsekwencji dotrą także do Europy.