18 kwietnia Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) poinformował, że zmarł gen. Mohammad Hejazi, wiceszef elitarnych Sił al Kuds, wchodzących w skład IRGC. W oficjalnym oświadczeniu znalazła się informacja, że bezpośrednią przyczyną śmierci generała była choroba serca. Wkrótce w irańskich mediach zaczęły pojawiać się jednak alternatywne wersje wydarzeń. Część osób twierdzi nawet, że Hejazi został zamordowany, co – biorąc pod uwagę ostatni atak na ośrodek badawczy w Natanz czy nękanie irańskiej floty handlowej – nie jest wcale taką absurdalną teorią. Kim był Hejazi i czy faktycznie istnieją dowody że jego śmierć nie była dziełem przypadku?
Dziecko rewolucji
Mohammad Hejazi urodził się w 1956 r. w Isfahanie, w centralnej części kraju. Następnie przeniósł się do stolicy, gdzie uczęszczał do Uniwersytetu Teherańskiego. Gdy szach został obalony w wyniku rewolucji z 1979 r., Hejazi wstąpił do nowotworzonego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
Chrzest bojowy Hejazi przeszedł jeszcze zanim Saddam postanowił najechać na Iran, biorąc udział w tłumieniu kurdyjskiego powstania, które wybuchło na zachodzie kraju wkrótce po odsunięciu Rezy Pahlawiego od władzy.
Gdy 22 września 1980 r. irackie wojska wkroczyły na teren Iranu, Hejazi został przeniesiony na południe kraju. Tutaj zajął się organizacją formowanych naprędce oddziałów, które miały zatrzymać wojska Saddama. Podczas wojny z Irakiem, Hejazi udowodnił swoją lojalność wobec islamskiej republiki i zyskał opinię dobrego organizatora.
Strażnik rewolucji
Nic też dziwnego, że koniec wojny z Irakiem i lata 90. to okres szybkich awansów Hejaziego. W pierwszej połowie lat 90. został jednym z doradców ajatollaha Alego Chameneiego. Według izraelskiego wywiadu, Hejazi był także jednym z oficerów IRGC bezpośrednio zaangażowanych w planowanie zamachu na siedzibę Stowarzyszenia Argentyńsko-Izraleskiego w Buenos Aires w 1994 r.
W 1997 r. Hejazi został szefem Związku Mobilizacji Uciemiężonych (tzw. Basidż), ochotniczej organizacji paramilitarnej wchodzącej w skład IRGC. Funkcję tę pełnił do 2007 r., gdy decyzją Chameneiego awansował na szefa sztabu IRGC.
W 2009 r., już jako wiceszef IRGC, Hejazi był jednym z kluczowych dowódców zaangażowanych w tłumienie protestów, które wybuchły po wygraniu przez Mahmuda Ahmadineżada drugich z rzędu wyborów prezydenckich (tzw. zielona rewolucja). Za udział w organizacji represji Hejazi został obłożony w 2010 r. amerykańskimi sankcjami, a w rok później unijnymi.
W latach 2009-2014 Hejazi pełnił dość mało zajmujące stanowisko wiceszefa wydziału logistyki w sztabie generalnym irańskich sił zbrojnych. Pozycja ta prawdopodobnie była przykrywką dla innych, ciekawszych działań, którym oddawał się wówczas Hejazi. Według niektórych irańskich komentatorów, Hejazi miał – podobnie jak gen. Ghasem Solejmani i wielu innych oficerów IRGC – zostać łącznikiem między IRGC a pro-irańskimi milicjami wchodzącymi w skład tzw. osi oporu (tj. sieci proirańskich grup w regionie). Prawdopodobnie Hejazi odpowiadał za kierunek jemeński i współpracę z Houthi. Według innych, również niepotwierdzonych informacji, Hejazi miał być zaangażowany w irański program rakiet balistycznych oraz – zwłaszcza w ostatnich latach – prężnie działać na kierunku wenezuelskim (słynne konwoje irańskich tankowców do Wenezueli).
W raportach mówiących o Hejazim jako o „specjalnym wysłanniku”, „instruktorze milicji osi oporu” może być ziarno prawdy. W 2019 r. izraelski wywiad ujawnił, że Hejazi – działając pod nadzorem gen. Solejmaniego – miał pomagać Hezbollahowi w utworzeniu, na terenie Libanu, tajnych zakładów produkujących amunicję precyzyjnego rażenia. Hezbollah, mimo trwającej w Syrii wojny i niepokojów w Libanie, miał ogromny probleme z szmuglowaniem do kraju bardziej zaawansowanych systemów (część konwojów była niszczona przez izraelskie lotnictwo jeszcze na terenie Syrii). Teheran postanowił więc przemycać do Libanu pojedyncze części uzbrojenia, a następnie łączyć je w chałupniczych warunkach w kryjówkach Hezbollahu. Według informacji Izraelczyków, szefem tego projektu był właśnie Hejazi. Co ciekawe, według Izraela, Hejazi był wówczas dowódcą IRGC na cały Liban.
Na pierwsze strony gazet Hejazi wrócił jednak dopiero po śmierci Solejmaniego, szefa Sił Kuds. Nowym szefem tej elitarnej jednostki został Ismail Ghani, a Hejazi objął funkcję jego zastępcy. Sukcesja ta była dość problematyczna. O ile Solejmani posiadał całą sieć kontaktów od Bagdadu po Bejrut, o tyle Ghani odpowiadał wcześniej za irańskie działania na terenie Afganistanu, a Hejazi – jak wskazałem – był specjalistą od Jemenu i Libanu. W ten sposób, po śmierci Solejmaniego, działania Sił Kuds na terenie Syrii i Iraku (tj. kluczowym obszarze z perspektywy irańskich interesów) – zostały mocno ograniczone, a odpowiedzialność za ten obszar została podzielona między wywiad, regularne siły zbrojne, irackie PMU czy Hezbollah (np. w pierwszych miesiącach po śmierci Solejmaniego irackie milicje kontrolował wysłannik Hezbollahu ds. Iraku, Mohammad Al-Kawtharani).
O ile, informacje o Ghanim co jakiś czas docierały do mediów np. to jak chaotycznie próbował zapanować nad coraz bardziej rozzuchwalonymi irackimi milicjami czy wzmocnić pozycję IRGC na pograniczu syryjsko-irackim, o tyle informacje o Hejazim były zdawkowe. Chwilę po swojej nominacji na stanowisko wiceszefa Sił Kuds, ponownie zapadł się pod ziemię, tak jak po 2009 r.
Strażnik nie żyje
W dniu 18 kwietnia IRGC opublikowało oświadczenie informujące o śmierci Hejaziego. Od razu przykuło ono uwagę mediów ze względu na wysoką rangę Hejaziego w IRGC. Dodatkowo ważny jest kontekst, w którym nastąpiła śmierć generała. Od kilku miesięcy Irańczycy i Izraelczycy prowadzą podjazdową „wojnę morską” wymierzoną w swoje floty handlowe. Niemal co tydzień pojawia się informacja o kolejnym irańskim czy izraelskim statku handlowym, który wpłynął na minę czy został zaatakowany rakietą na wodach Zatoki czy w pobliżu Jemenu. Ten izraelsko-irański pojedynek wyraźnie przyspieszył, gdy Irańczycy zasiedli na początku kwietnia do rozmów z sygnatariuszami JCPOA (porozumienie nuklearne z Iranem z 2015 r.) na temat uratowania umowy i zniesienia amerykańskich sankcji. W niedzielę 11 kwietnia 2021 r. „nieznania sprawcy” sabotowali zaś działanie ośrodka badawczego w Natanz (kluczowej placówki z punktu widzenia irańskiego programu nuklearnego) – Irańczycy od razu oskarżyli Izrael o atak.
Śmierć Hejaziego wpisuje się zatem w pewną logiczną (chociaż niekoniecznie prawdziwą) narrację o izraelskich działaniach sabotażowych wymierzonych w Iran. Warto zaznaczyć tutaj, że gdyby Hejazi faktycznie zginął w zamachu, to nie byłby to pierwszy „ważny” Irańczyk zamordowany w ostatnich miesiącach przez „nieznanych sprawców”. Pod koniec 2020 r. został zamordowany przecież Fakhrizadeh, jeden z najważniejszych naukowców zaangażowanych w irański program nuklearny.
Za spiskową teorią dziejów przemawiają także sprzeczne komunikaty jakie wyszły ze strony IRGC po śmierci Hejaziego. W oświadczeniu z 18 kwietnia IRGC informowało, że bezpośrednią przyczyną śmierci generała była choroba serca. Jednak już kilka dni później rzecznik IRGC zaprzeczył temu, twierdząc że Hejazi zginął w wyniku powikłań po ekspozycji na broń chemiczną…. czego doświadczył ponad 30 lat temu, podczas wojny z Irakiem.
Wątpliwości otaczające śmierć Hejaziego są tym większe, że wspomniany raport IDF z 2019 r. na temat działań Hejaziego w Libanie sugeruje, że izraelski wywiad bardzo mocno się nim interesował, i to od co najmniej kilku lat. Dodatkowo w teorię o śmierci z powodów naturalnych nie wierzy także część osób powiązanych z IRGC. W sieci krążą nawet plotki o tym, że Hejazi zginął w Jemenie w nalocie koalicji.
Oczywiście, tak jak podkreślałem, nie ma żadnych dowodów na to, że Hejazi zginął w zamachu. Być może faktycznie generał zginał z powodu choroby serca i jakichś urazów związanych z ekspozycją na broń chemiczną, a być może był to COVID. Już wcześniej z powodu COVID-u zmarło kilku irańskich parlamentarzystów, a Hejazi miał w końcu 65 lat, co stawiało go w grupie podwyższonego ryzyka. Ostatnie ataki na irańską flotę handlową i na ośrodek badawczy w Natanz, oczywiście powodują że można mieć wątpliwości czy Hejazi zginął z przyczyn naturalnych, ale twardych dowodów na takie sensacyjne hipotezy nie ma. Dlatego każdy będzie musiał ocenić to indywidualnie.
Jakkolwiek oceniamy śmierć Hejaziego, warto odnotować że to nie jedyny oficer IRGC, który zginął w ostatnim czasie. Dwa dni po śmierci Hejaziego, IRGC poinformowało że z powodu powikłań pocovidowych zginął także Mohammad Ali Haqbin, bliski współpracownik gen. Solejmaniego, który brał udział w kilku ważnych operacjach na terenie Syrii np. przy odblokowaniu miasteczek Nubl i Zahra na północ od Aleppo. Dzień później, w nocy z 21 na 22 kwietnia syryjska rakieta wystrzelona przez system S-200 miała natomiast wyminąć izraelską obronę przeciwlotniczą, przelecieć 200 km i uderzyć ok. 30 km od miasteczka Dimona, gdzie znajduje się izraelski reaktor jądrowy.
Ja nic nie sugeruję, ale ostatnie informacje na temat rywalizacji izraelsko-irańskiej brzmią bardzo podejrzanie.