We wtorek 21 lipca, premier Iraku, Mustafa Kadhimi odwiedził Teheran, gdzie spotkał się m.in. z prezydentem Hassanem Rouhanim oraz najwyższym przywódcą Alim Chameneim. Wizyta odbyła się w bardzo kurtuazyjnej atmosferze, jednak pod tą przyjazną atmosferą kryją się twarde interesy obu państw. Premier Kadhimi chce gruntownie przebudować iracką scenę polityczną i gospodarczą, podczas gdy Iran jest bardziej zainteresowany utrzymaniem status quo. Jednak premier Kadhimi – wbrew obiegowej opinii – zdaje się posiadać odpowiednie „narzędzia”, aby przekonać Irańczyków do swoich reform. Jednocześnie jednak Teheran zdaje się obawiać, że zbyt idące zmiany mogłyby zagrozić irańskiej pozycji nad Tygrysem i Eufratem. Jakie wnioski nasuwają się po wizycie irackiego premiera w Iranie? Czy istnieje szansa na to, że Teheran pozwoli premierowi Kadhimiemu na jego reformy?
W mieście jest nowy szeryf
W dniu 7 maja 2020 r. po prawie 6 miesiącach wakatu na stanowisku irackiego premiera, nowym szefem rządu został Mustafa Kadhimi, dotychczasowy szef wywiadu. Wybór Kadhimiego, znanego ze swoich umiarkowanych poglądów i szerokich kontaktów tak z Amerykanami jak i Irańczykami, wzbudził wielkie nadzieje – zwłaszcza w zachodnich stolicach, gdzie Kadhimi postrzegany jest jako polityk zdolny do ograniczenia irańskich wpływów w Bagdadzie.
I faktycznie, pierwsze co zrobił Kadhimi po dojściu do władzy, to otoczył się grupą wiernych „pretorian” złożonych z technokratów takich jak np. Ali Allawi (Wicepremier, Minister Finansów) czy Fuad Husajn (MSZ) oraz zawodowych żołnierzy z sił specjalnych np. gen. Saadi, którego Kadhimi nie tylko przywrócił do służby, ale mianował go także nowym dowódcą ISOF-u (tzw. Złota Dywizja, irackie siły specjalne). Dodatkowo nowymi szefami MON-u i MSW także zostali zawodowi wojskowi – wcześniej były to stanowiska z reguły obsadzane politykami.
Nowy szeryf (Kadhimi) zapowiedział gruntowną reformę polityczną, jak i gospodarczą kraju. Sam mówił o sobie, że jest premierem na czas kryzysu, który będzie musiał przeprowadzić konieczne, lecz z pewnością niepopularne reformy. Najpierw Kadhimi „wypowiedział wojnę” niezdyscyplinowanym milicjom, które od czasu śmierci Solejmaniego i Muhandisa zaczęły wykazywać coraz większą niezależność nie tylko od władzy centralnej w Bagdadzie, ale nawet od Teheranu, regularnie ostrzeliwując Zieloną Strefę, atakując protestujących i siejąc postrach na bezdrożach Iraku. Wojna ta jest jednak rozgrywką na miesiące i lata, której nie da się wygrać na podstawie takiego czy innego dekretu – o czym aż zbyt dobrze przekonali się poprzednicy Kadhimiego, premierzy Abadi i Mahdi. O tym jak ciężka i nierówna jest walka przed którą stanął Kadhimi pisałem w tekście: „Nalot irackich sił specjalnych na bazę pro-irańskiego Kata’ibu Hezbollah” (polecam bardzo mocno, bo opisałem tam mechanizm, który pozwolił Kadhimiemu stanąć do walki z dotychczas nietykalnymi milicjami jak równy z równym).
Co jednak najważniejsze w tych „nowych porządkach premiera Kadhimiego”, to postawa Teheranu. Otóż Irańczycy najprawdopodobniej nie czują się w żaden sposób zagrożeni przez nowego premiera, mało tego część reform uważają za słuszne i potrzebne. Protesty z przełomu 2019 i 2020 r., które zakończyły się upadkiem rządu premiera Mahdiego i blisko 6 miesięcznym okresem „bezkrólewia” zmieniły realia irackiej sceny politycznej i zepchnęły pro-irańskie frakcje w obrębie PMU (Siły Mobilizacji Ludowej) – znajdujące się dotychczas w fazie stałej ekspansji polityczno-gospodarczej – do obrony swojego stanu posiadania.
I tak np. gdy idzie o reformę PMU, pod którą Kadhimi zdaje się szykować grunt, Teheran jest świadom, że opór społeczny wśród Irakijczyków wobec PMU jest zbyt duży, aby ta formacja przetrwała w swoich dotychczasowym kształcie. Dlatego też, gdy np. rzecznik irańskiego MSZ-u Abbas Mousavi pytany był o sprawę rajdu ISOF-u na jedną z baz pro-irańskiego Kata’ibu Hezbollah, skwitował sprawę bardzo krótko: „To wewnętrzna sprawa Iraku”.

Przygotowania do wyjazdu
Elementem „nowych porządków” premier Kadhimiego stała się także próba re-kalibracji dotychczasowych sojuszy. Nie jest żadną tajemnicą, że za czasów premiera Mahdiego, Bagdad – gdy szło o politykę zagraniczną – wyraźnie bardziej ciążył ku Teheranowi niż Waszyngtonowi i Rijadowi. Kadhimi postanowił zmienić ten układ.
Za cel swojej pierwszej zagranicznej wizyty Premier obrał Królestwo Arabii Saudyjskiej, skąd miał jednak bezpośrednio udać się do Iranu. Wybór Rijadu i Teheranu, bez powrotu (po wizycie w KSA) do Bagdadu, był moim zdaniem dość jasnym sygnałem, że Premier będzie chciał prowadzić politykę tzw. „równej odległości”, to znaczy współpracować z każdym z odwiedzanych sąsiadów, jednak z poszanowaniem irackich interesów narodowych.
I tak, w poniedziałek 20 lipca Kadhimi miał wyruszyć do Rijadu. Tam miał spotkać się z królem Salmanem, a następnie udać się wraz z następcą saudyjskiego tronu Mohammedem bin Salmanem do Neom, miasta budowanego przez Saudów na północnym-zachodzie kraju (tuż nad Morzem Czerwonym), które to jest jednym z kluczowych punktów ambitnego planu Saudi Vision 2030. W KSA Kadhimi miał spędzić jeden dzień, a następnie we wtorek udać się bezpośrednio do Teheranu.
Tyle gdy idzie o plany. Te jednak zostały szybko zweryfikowane przez rzeczywistość. W niedzielę, dzień przed przylotem Kadhimiego, król Salman trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. W tym momencie w Riadzie znajdowała się już iracka delegacja ministerialna, której przewodził Ali Allawi (szef Ministerstwa Finansów). Po krótkich rozmowach zadecydowano że decyzja Kadhimiego musi zostać przesunięta, do czasu gdy Salman opuści szpital.
Wyraźnie było widać, że Saudom było to w niesmak. To w końcu oni mieli jako pierwsi, przed Irańczykami, gościć Kadhimiego. Według Saudyjczyków prawdopodobnie miało być to znakiem że Kadhimiemu jednak „bliżej” do Rijadu niż do Teheranu – tak przynajmniej chcieli pokazać to Saudowie, co obliczone było przede wszystkim na reakcję „krajowej widowni” (w czasach premiera Mahdiego saudyjskie media przedstawiały Bagdad zasadniczo jako wasala Iranu). Widać to było zwłaszcza po oświadczeniu wydanym przez księcia Fajsala, szefa MSZ-u, w którym czytamy:
Królestwo docenia decyzję irackiego premiera dot. odwiedzenia Arabii Saudyjskiej jako pierwszego kraju od czasu objęcia rządów. Aby uczcić tę bardzo ważną wizytę i zadbać, aby zakończyła się ona sukcesem, nasi mądrzy przywódcy, we współpracy z naszymi braćmi z Iraku, zadecydowali o przesunięciu wizyty do momentu aż opiekun dwóch świętych meczetów [król KSA] opuści szpital.
– książę Fajsal, MSZ KSA
No, ale cóż, wypadki się zdarzają, a choroba króla Salmana skutecznie zablokowała Saudom możliwość bycia „pierwszymi”, którzy ugościli Kadhimiego. Co jednak istotne, mimo braku Kadhimiego w Rijadzie, obu stronom udało się podpisać kilka memorandów – dzięki wspomnianej irackiej delegacji, która w niedzielę przybyła do KSA. Podpisano m.in. porozumienie w sprawie przyłączenia Iraku do sieci energetycznej krajów Zatoki Perskiej – obecnie Irak jest uzależniony od dostaw energii elektrycznej z Iranu, które teoretycznie objęte są amerykańskimi sankcjami, jednak Waszyngton udzielił Bagdadowi specjalnego zwolnienia spod reżimu sankcyjnego w tym zakresie. Na efekty tego memorandum trzeba będzie jednak poczekać, bo o współpracy energetycznej Iraku z KSA mówi się od lat i – póki co – nic z tego nie wyszło.

Irańczyk w Bagdadzie
W ten sposób nagłe pogorszenie się stanu zdrowia króla Salmana wymusiło na Kadhimim zmianę planów. Teraz to Teheran stał się pierwszym celem jego zagranicznych podróży. Zanim jednak Kadhimi wyjechał do Iranu, stopę w Bagdadzie postawił szef irańskiego MSZ-u Dżawad Zarif, który – zgodnie z planem – przybył do Iraku w niedzielę, 19 lipca.
Wizyta Zarifa w Iraku trwała zaledwie kilkanaście godzin, był on jednak w tym czasie spotkać się z większością kluczowych graczy irackiej sceny politycznej – ministrem Fuadem Husajnem, premierem Mustafą Kadhimim, prezydentem Barhamem Salihem, spikerem parlamentu Mohammedem Halbousim, szefem pro-irańskiego Fatahu (druga największa partia w parlamencie) Hadim Amirim oraz prezydentem kurdyjskiej autonomii – Nechirvanem Barzanim.
Trudno określić jaki był faktyczny powód wizyty Zarifa. Część źródeł twierdzi, że szef irańskiego MSZ miał przywieźć do Bagdadu prośbę o podjęcie mediacji między Teheranem a Rijadem i Waszyngtonem. Inni natomiast mówią, że wizyta Zarifa miała przygotować grunt pod przylot Kadhimiego do Teheranu. Bliżej mi do tej drugiej teorii, aczkolwiek nie jestem przekonany co de facto miałoby być uzgadniane między Kadhimim a Zarifem. Rozmowa obu panów trwała krótko i wątpię, żeby podjęto podczas niej jakieś poważniejsze tematy oprócz dyplomatycznej wymiany przyjaznych gestów. Osobiście uważam, że wizyta Zarifa miała być przede wszystkim pewnego rodzaju wiadomością, demonstracją że oto administracja prezydenta Rouhaniego traktuje iracki rząd jako równego sobie partnera – a nawet więcej, „bardzo ważnego partnera”, który jest tak ważny że przed wizytą Kadhimiego w Teheranie do Bagdadu zawitać musi szef irańskiego MSZ-u.

W paszczy lwa
W takiej atmosferze, we wtorek 21 lipca, Kadhimi wyruszył do Iranu. W porównaniu do delegacji, która – według planów – miała udać się do KSA, nie było tu zbyt wielu różnic – w jej skład także weszło kilku ministrów oraz, co ciekawe, szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego Kasim Al Araji (członek pro-irańskiej Organizacji Badr, lecz o umiarkowanych poglądach).
Podczas swojej wizyty Kadhimi spotkał się z samymi „grubymi rybami”: prezydentem Hassanem Rouhanim, spikerem parlamentu Mohamedem Ghalibafem, szefem Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Alim Shamkhanim oraz najwyższym przywódcą Alim Chameneim. O poszczególnych spotkaniach można byłoby napisać wiele, ale nie chcę rozpasać tego tekstu do granic możliwości i zanudzać Was szczegółami. Byłoby to zbędne, bo wszystkie rozmowy (oprócz tej z Chameneim) przebiegały w podobnym tonie.

Najważniejsze jest bowiem to, że w dyskusjach prowadzonych przez Kadhimiego z Rouhanim oraz Ghalibafem pojawił się wspólny mianownik. Otóż obaj irańscy oficjele bardzo mocny nacisk kładli na współpracę gospodarczą z Irakiem. Podczas konferencji prasowej, prezydent Rouhani ogłosił, że celem Iranu jest zwiększenie wartości wymiany handlowej między obydwoma krajami do 20 miliardów dolarów (obecnie jest to ok. 10 mld). W podobnym tonie wypowiadał się Ghalibaf, spiker irańskiego parlamentu. Oczywiście podczas rozmów pojawiały się takie wątki jak problem amerykańskiej obecności w Iraku, czy kwestia reakcji na zabójstwo Solejmaniego i Muhandisa, lecz były to zdecydowanie wątki poboczne, które obliczone były bardziej na cele propagandowe niż na osiągnięcie faktycznej współpracy z premierem Kadhimim na tych płaszczyznach. Dlaczego Rouhani i Ghalibaf tak naciskali na zacieśnienie współpracy gospodarczej? Ano dlatego, że to właśnie utrzymanie stałego dostępu do irackiego rynku jest jednym z priorytetów polityki Teheranu, a reformy premiera Kadhimiego mogą tej sytuacji nieco zaszkodzić. W ten sposób „polityka gospodarcza” staje się w rękach Premiera lewarem, którym może skutecznie negocjować z administracją Rouhaniego jak równy z równym. Do tych relacji gospodarczy wrócimy i przyjrzymy im się bliżej (tak aby sprawa była jasna dla wszystkich), teraz przejdźmy jednak do rozmowy Kadhimi – Chamenei.

Spotkanie między premierem Iraku a najwyższym przywódcą Iranu odbyło się za zamkniętymi drzwiami – w mediach pojawiły się wyłącznie zdjęcia z powitania irackiego gościa. Możemy jednak postarać się zrekonstruować atmosferę jaka panowała podczas spotkania na podstawie oświadczenia wydanego przez ajatollaha Chameneiego już po wizycie Premiera oraz słów doradców Khadimiego, z którymi rozmawiali dziennikarze Middle East Eye (MEE). Na pierwszy ogień wrzućmy najważniejsze fragmenty oświadczenia Chameneiego:
Iran nigdy nie miał i nigdy nie będzie miał intencji ingerować w sprawy [wewnętrzne] Iraku. Amerykańska polityka względem Iraku jest zdecydowanie opozycyjna wobec naszej, bo Ameryka jest wrogiem w prawdziwym tego słowa znaczeniu i jest przeciwna niepodległemu, silnemu irackiemu rządowi wybranemu przez lud. Iran nie miesza się w relacje iracko-amerykańskie, lecz oczekuje że nasi iraccy przyjaciele będą świadomi, że obecność amerykańska [wojsk USA] w każdym państwie jest źródłem korupcji i zniszczenia. Iran oczekuje, że decyzja irackiego rządu, narodu i parlamentu dot. wyrzucenia amerykańskich wojsk [z Iraku] zostanie wykonana. Amerykańska zbrodnia zabójstwa gen. Solejamaniego i Muhandisa to przykład [efektów] amerykańskiej obecności. Oni zabili waszego gościa w waszym domu i otwarcie przyznali się do tej zbrodni. To nie jest trywialna sprawa. Islamska republika Iranu nigdy nie zapomni męczeństwa gen. Solejmaniego i z pewnością wymierzy Ameryce cios odwetowy. Porozumienie zawarte między poszczególnymi grupami politycznymi w Iraku dot. wyboru rządu Pana Kadhimiego jest bardzo dobrą [decyzją]. Podkreślamy poparcie Iranu dla rządu Pana Kadhimiego. Mądrość, religia i doświadczenie wymagają rozwoju relacji iracko-irańskich. Oczywiście, takie relacje mają swoich przeciwników, a największym z nich są USA. Jednak nie powinniśmy się bać USA w żadnym stopniu. Ameryka nie jest w stanie nic [nam] zrobić. Religijny autorytet i osoba ajatollaha Sistaniego to wielkie błogosławieństwo dla Iraku. Haszd asz Szabi (PMU) to kolejne wielkie błogosławieństwo Iraku, które powinno być chronione.
– wielki ajatollah Ali Chamenei
Na pierwszy rzut oka oświadczenie to nie odbiega niczym, od oświadczeń które Iran wydaje od czasu śmierci Solejmaniego. Warto jednak zwrócić uwagę na kontekst w jakim pojawiają się te słowa. Oświadczenie Chameneiego przypomina nieco monolog pryncypała wygłoszony do swojego ucznia, którym w tym przypadku jest Kadhimi. I tak, Chamenei podkreśla całkowite poparcie dla niepodległości i niezależności Iraku, a jednocześnie miesza się w sprawy wewnętrzne Bagdadu, nakłaniając Kadhimiego do przyjęcia ostrzejszej postawy wobec Amerykanów. Podobnie sprawa wygląda kiedy idzie o nadchodzącą reformę PMU. Tutaj też Chamenei pośrednio podkreśla, że formacja ta powstała dzięki ajatollahowi Sistaniemu i jego słynnej fatwie z 2014 r., jednocześnie jednak zdaje się sugerować Bagdadowi, żeby był ostrożny przy reformach PMU, tak żeby zbytnio nie narazić się Teheranowi (błogosławieństwo powinno być chronione).
Ważny jest tutaj także szerszy kontekst o tym jak podczas rozmów z Chameneim zachowała się iracka delegacja. O ile najwyższy przywódca Iranu starał się kreować na patrona, pryncypała Iraku, o tyle ekipa Kadhimiego „szła” w odwrotnym kierunku, demonstrując iracką niezależność – tak symbolicznie, jak i werbalnie. Najpierw – według doradców Kadhimiego z którymi rozmawiało MEE – premier wręczył Chameneiemu ręcznie wyszywaną nadżafską abaję (muzułmańskie okrycie), którą często kupują szyiccy pielgrzymi zmierzający do Nadżafu (irak), gdzie znajduje się rezydencja wielkiego ajatollaha Sistaniego, głównego konkurenta Chameneiego w rozgrywce o najwyższy autorytet wśród szyickiej ulamy, tj. duchowieństwa. Innym razem, gdy Chamenei mówił o zagrożeniu ze strony USA, Kadhimi miał podkreślić to co powiedział już wcześniej podczas wspólnej konferencji z Rouhanim, że Irak nie stanie się bazą wypadową USA do ataku na Iran. Wszystko to spaja się w jedną całość – Kadhimi w każdy możliwy sposób chciał manifestować iracką niezależność na arenie międzynarodowej i to, że nie odpowiada przed nikim, ani przed Amerykanami ani przed Irańczykami. Wydaje się, że właśnie ta asertywna postawa irackiego premiera była przyczyną braku materiałów wideo z jego spotkania z Chameneim oraz późniejszym jednostronnym oświadczeniem Chameneiego, co miało być próbą umocnienia obserwatorów irańskiej polityki zagranicznej w przekonaniu, że gdy idzie o Irak to mamy „business as usual”.

Czy mamy przełom?
I tak i nie. Już od kilku tygodni stawało się coraz bardziej jasne, że Irańczycy nie będą robić większych problemów premierowi Kadhimiemu przy reformach kraju. Sprawę tę przybliżałem wam już przy tekście “Nalot irackich sił specjalnych na bazę pro-irańskiego Kata’ibu Hezbollah”. Wizyta Kadhimiego de facto tylko potwierdziła ten brak oporu ze strony Teheranu wobec irackich reform.
Teheran jest bowiem świadomy dwóch rzeczy: opór społeczny wśród Irakijczyków wymaga reformy PMU oraz kluczowa w stosunkach iracko-irańskich jest współpraca gospodarcza. We wspomnianym tekście o nalocie na bazę KaH opisałem szczegółową tę pierwszą kwestię (reformę PMU). Teraz natomiast skupię się na kwestii iracko-irańskiej współpracy gospodarczej.
Wartość wymiany między obydwoma krajami wynosi obecnie ok. 10 mld dolarów. Irak jest obecnie drugim, po Chinach, najważniejszym partnerem handlowym Iranu. Od 2018 r. widać wyraźny wzrost znaczenia wymiany handlowej z Irakiem, co spowodowane jest amerykańskimi sankcjami. Bagdad w żadnym stopniu nie panuje nad przejściami granicznymi z Iranem – na poszczególnych placówkach szerzy się korupcja, a kurdyjska autonomia skutecznie broni się przed rozciągnięciem autorytetu władzy centralnej nad przejściami granicznymi znajdującymi się na terenie KRG (tymczasem to właśnie tędy do Iraku trafia ok. 80% wszystkich towarów importowanych z Iranu). Dla Iranu jest to sytuacja doskonała, bo Bagdad nie kontrolując nawet własnych przejść granicznych w żadnym stopniu nie kontroluje też tego czy towary wjeżdżające do kraju są objęte sankcjami czy też nie.
Jednocześnie za eksport towarów do Iraku, Irańczycy otrzymują wynagrodzenie w dolarach, co jest kluczowe właśnie teraz, gdy Iran znalazłszy się pod sankcjami został odcięty od stałego dopływu tzw. „twardej waluty”.
Obchodzenie amerykańskich sankcji przy pomocy Iraku ma jednak swoje konsekwencje. Otóż uzależnia to sporą część wpływów do irańskiego budżetu od czego czy irańscy eksporterzy będą mieli nieprzerwany dostęp do irackiego rynku zbytu.
Bagdad dobrze zdaje sobie sprawę z patologii panującej na irackich przejściach granicznych i tego jak zyskuje na tym Iran. Nie chodzi tylko o korupcję, ale także różne „nieoficjalne” przejścia graniczne, które obsadzane są przez lokalne plemiona czy zbrojne grupy. Wszystko to uszczupla budżet Iraku o ok. 10-12 mld dolarów rocznie. Dlatego też premier Kadhimi rozpoczął na początku miesiąca zakrojoną na szeroką skalę reformę, wysyłając na przejścia graniczne oddziały ISOF-u i inne elitarne jednostki np. Siły Szybkiego Reagowania. Obecnie armia przejęła kontrolę nad łącznie 12 przejściami granicznymi – głównie tymi na granicy iracko-irańskiej (z wyłączeniem terytorium kurdyjskiej autonomii). Zapanowanie nad „dzikim zachodem” panującym na irackich przejściach granicznych i w konsekwencji zatrzymanie „szmuglu” z Iranu to pierwszy lewar, który Kadhimi może wykorzystać w sytuacji napięć na linii Bagdad-Teheran. Jednak to nie wszystko.
Otóż według różnych nieoficjalnych informacji, co wyszło na światło dzienne właśnie podczas wizyty Kadhimiego w Iranie, w Iraku istnieje podobno specjalna spółka do handlowania z Irańczykami (SPV). Bagdad kupuje od Iranu ogromne ilości gazu oraz energii elektrycznej, jednak – według tych raportów – Irak za te towary nie płaci, a przynajmniej nie bezpośrednio. Otóż pieniądze są przelewane na konta specjalnej spółki (SPV). Irańczycy nie mogą wycofać zgromadzonych tutaj pieniędzy (ma być to ok. 5-6 mld dolarów), jednak za pieniądze te mogą płacić za import różnych towarów – oficjalnym kupującym jest wtedy Bagdad. W ten sposób Iran może obchodzić niektóre amerykańskie sankcje, bo przecież to nie oni są kupującymi, lecz Bagdad, a to jak te towary trafiają później do Iranu to już zupełnie inna kwestia. Amerykanie mają wiedzieć o całej tej „intrydze”, a nawet cicho się na to zgadzać – prawdopodobnie, że Iran nie jest w stanie tą drogą sprowadzić wszystkiego co potrzebuje, a jednocześnie Bagdad zdaje się naliczać dla siebie „grube prowizje” za każdą transakcję SPV (podczas wizyty Kadhimiego Irańczycy mieli poprosić go o zwrot tych 6 mld dolarów bezpośrednio na konta Teheranu, ten jednak odmówił ze względu na sankcje). To drugi lewar, którym Kadhimi może posłużyć się w relacjach z Iranem.
W ten sposób Irak stał się dla Teheranu głównym „oknem na świat”, które pozwala skutecznie obchodzić wiele amerykańskich sankcji. Z punktu widzenia Teheranu utrzymanie takiego stanu rzeczy jest zdecydowanym priorytetem, który w ich „hierarchii wartości” stoi zdecydowanie wyżej niż np. utrzymanie PMU w jego dotychczasowej formie, czy pozbycie się Amerykanów z irackiej ziemi. Wizyta Kadhimiego w Teheranie, wyraźnie potwierdziła, że Iran daje mu niemal wolną rękę, gdy idzie o reformy w Bagdadzie – pod warunkiem, że irańskie interesy gospodarcze w Iraku nie zostaną zagrożone.
Co to zatem oznacza dla przyszłości Iraku? Premier Kadhimi nadal będzie prowadził swoją „reformacyjną ofensywę”, wzmacniał autorytet władzy centralnej oraz próbował podporządkować sobie „zbuntowane” milicje. Iran nie będzie protestował przeciwko tym zabiegom, a pytany o starcia władzy z PMU będzie prawdopodobnie odpowiadał, że to sprawa wewnętrzna Iraku. Nie oznacza to jednak, że Teheran czynnie wesprze Kadhimiego w próbach ograniczenia wpływów PMU – na tak daleko posuniętą życzliwość bym jednak nie liczył.
Poza tym pojawia się także inna, interesująca kwestia. Otóż w wypowiedziach Chameneiego moim zdaniem da się wyczuć pewną irytację zachowaniem Kadhimiego, że jednak jest on politykiem, którego działania nie są w 100% zgodne z linią Teheranu. Potencjalnie, ta różnica zdań między wielkim ajatollahem w Iranie a premierem w Bagdadzie, może prowadzić do okresowych napięć. Znając jednak pragmatyzm irańskiego przywództwa wątpliwe wydaje się, aby Iran miał zacząć spiskować przeciwko Kadhimiemu – przynajmniej do listopada 2020 r., wtedy bowiem w USA odbędą się wybory prezydenckie , a ewentualna wygrana Bidena mogłaby ponownie „wywrócić stoliczek” w Mezopotamii.
Jeśli chcesz pomóc w rozwoju Pulsu Lewantu rozważ dołączenie do grona Patronów Bloga w serwisie Patronite. W zakładce „Wsparcie” opisałem szczegółowo co możesz zyskać zostając moim Patronem.