War on terror, 2001-2021

utworzone przez | wrz 11, 2021 | Newsroom | 0 komentarzy

20 lat temu, 11 września 2001 r., dwa samoloty, porwane przez członków Al Kaidy, uderzyły w World Trade Center. Wkrótce kolejny, trzeci samolot, uderzył w Pentagon. Czwarty samolot porwany tego dnia przez zamachowców, tj. lot 93, nigdy nie dotarł do celu, którym prawdopodobnie był Biały Dom lub Kapitol – pasażerowie, dowiedziawszy się o atakach na WTC, podjęli próbę odbicia samolotu, która zakończyła się rozbiciem maszyny na przedmieściach Shanksville, w stanie Pensylwania.

Tego samego dnia, wieczorem, prezydent Bush wygłosił orędzie do narodu. „Poszukiwania odpowiedzialnych za te okrutne akty trwają. Kazałem skierować wszelkie zasoby naszego wywiadu i służb bezpieczeństwa na działania zmierzając do znalezienia odpowiedzialnych za te akty i postawienia ich przed wymiarem sprawiedliwości. Nie będziemy czynić żadnej różnicy między terrorystami i tymi, którzy udzielają im schronienia”.

Wtedy Amerykanie nie zdawali sobie jeszcze z tego sprawy, ale wkrótce mieli pójść na wojnę, wojnę z globalnym terroryzmem. Pierwszy akt tej wojny miał miejsce 7 października 2001 r., gdy Amerykanie rozpoczęli inwazję na Afganistan, gdzie talibowie udzielali schronienia Osamie bin Ladenowi.

Tak rozpoczynała się wojna z globalnym terroryzmem. Dzisiaj, w dwudziestą rocznicę zamachów z 9/11 warto zastanowić się, gdzie ta wojna zaprowadziła Amerykę i region – szeroko rozumianego – Bliskiego Wschodu.

Afganistan

Po 20 latach wojny z talibami, Amerykanie opuścili Afganistan. Pro-amerykański rząd w Kabulu nie wytrzymał ani jednego dnia bez pomocy ze strony Amerykanów. Talibowie wkroczyli do afgańskiej stolicy jeszcze zanim ostatni amerykańscy żołnierze zdążyli opuścić Afganistan.

Wojna w Afganistanie to nie tylko wizerunkowa klęska dla USA jako mocarstwa, ale podważenie też samej istoty wojny z globalnym terroryzmem. Amerykanie weszli do Afganistanu, żeby pozbyć się stamtąd Al Kaidy. Co prawda udało im się rozbić większość siatki AQ i zabić Osamę bin Ladena (w Pakistanie), ale Al Kaida w Afganistanie nadal działa – mało tego, talibowie mają nadal utrzymywać bliskie kontakty z AQ.

Irak

Duża część amerykańskich problemów na Bliskim Wschodzie jest wynikiem agresywnej polityki zagranicznej Iranu, który systematycznie rozszerza swoje wpływy w regionie. Drzwi do szybkiej regionalnej ekspansji otworzyli Irańczykom sami Amerykanie, obalając reżim Saddama.

Bez Bagdadu, jako niezależnego regionalnego gracza, Iran zyskał możliwość swobodnej ekspansji na zachód, co skrzętnie wykorzystał, budując pro-irańską frakcję, która przejęła znaczną część władzy w Iraku.

Wojna w Syrii i niezdecydowanie USA względem tego konfliktu, doprowadziły zaś do częściowego podporządkowania sobie Syrii przez Irańczyków i utworzenia korytarza lądowego między Libanem a Iranem.

Al Kaida

Al Kaida jest obecnie w stanie rozkładu, pochłonięta podziałami wewnętrznymi. Część członków AQ, jak np. Abu Muhammad al-Dżaulani, wybrało drogę „regionalnego dżihadu”, odłączając się od AQ i budując własne, krajowe organizacje – Al Dżulani stoi na czele HTS, które kontroluje prowincję Idlib w Syrii. Inni postanowili kontynuować ścieżkę „globalnego dżihadu”, ale na własnych warunkach – Abu Bakr al-Baghdadi, stojący na czele irackiej siatki AQ, wybił się na niezależność i ogłosił powstanie Państwa Islamskiego.

Al Kaida nadal działa w Jemenie, Somalii, na Maghrebie i Sahelu. Ich struktury nie są jednak tak silne jak dawniej. Nikt jednak nie wie w jaki sposób na siatce AQ odbije się przejęcie władzy w Afganistanie przez talibów. Nowy rząd talibów pewnie będzie bacznie przyglądał się działalności AQ, ale wątpliwe aby podjął konkretne działania wymierzone w organizację.

Globalna porażka

Moim zdaniem globalna wojna z terroryzmem zakończyła się fiaskiem. Amerykanie co prawda osłabili Al Kaidę i zabili Osamę bin Ladena, ale nie udało im się całkowicie zniszczyć tej organizacji. Przy okazji Amerykanie popełnili masę błędów, które jeszcze przez długie lata będą dawać o sobie znać w regionie Bliskiego Wschodu – największym błędem było zaś usunięcie Saddama Husajna.

Nie twierdzę, że Amerykanie powinni po zamachach z 9/11 siedzieć z założonymi rękami i nic nie robić. Wręcz przeciwnie, Amerykanie musieli uderzyć w Al Kaidę – zwłaszcza, że 9/11 nie był pierwszym atakiem AQ wymierzonym w Amerykę (w 1998 r. AQ zaatakowała amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii, a w 2000 r. AQ próbowała zatopić amerykański okręt wojenny USS Cole).

Ameryka musiała użyć siły, ale sposób w jaki to zrobiono był zupełnie nieproporcjonalny. Dokonując inwazji na Afganistan i Irak, Amerykanie ugrzęźli w regionie na wiele lat, marnując zasoby, które mogły być wykorzystane na innych kierunkach. Tutaj dochodzimy zresztą do innej kwestii – sensu interwencji zbrojnych USA w ogóle. Administracja Busha Jr., czy to w Afganistanie, czy w Iraku, próbowała budować te kraje na nowo, tracąc tylko pieniądze i czas. Wydaje się, że dużo lepszym rozwiązaniem na terenie Bliskiego Wschodu są interwencje zbrojne ograniczone w swoim zakresie, jak np. I wojna w Zatoce, czy chociażby amerykańskie wsparcie dla SDF-u w Syrii. Takie ograniczone interwencje są związane z dużo mniejszymi kosztami (finansowymi i politycznymi), a często pozwalają szybciej i łatwiej odnieść sukces.

Najgorsze w amerykańskiej wojnie z globalnym terroryzmem, jest to że ta wojna nie ma żadnego końca. Bliski Wschód jest bardzo niestabilnym regionem, a grupy terrorystyczne szybko potrafią wykorzystywać chaos, w jakim – od czasu do czasu – pogrąża się region. Przed arabską wiosną, Al Kaida też wydawała się pokonana. Wystarczyło jednak tylko kilkanaście miesięcy niestabilności, aby dzihadyści zaczęli przejmować kontrolę nad miastami w Libii, Synaju, Syrii i Iraku. Nikt nie ma pewności, że powtórka Arabskiej Wiosny (a ta jest niemal pewna) nie doprowadzi do kolejnej fali dżihadu.

Amerykanie rozpoczynając globalną wojnę z terroryzmem mieli bardzo szczytne cele, życie zweryfikowało jednak możliwości amerykańskiego imperium.

*Bliski Wschód – w niektórych fragmentach tekstu, w celu uproszczenia, do obszaru BW włączyłem także Afganistan, który sam nie jest częścią BW jako takiego, lecz raczej „większego BW” (termin polityczny a nie geograficzny)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Doceniasz moją pracę? Możesz postawić mi wirtualną kawę, klikając w przycisk obok.

Zostań patronem Bloga

Możesz zostać także stałym Patronem Bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do moich artykułów i udział w sesjach Q&A. Tutaj znajdziesz szczegóły.

TOMASZ RYDELEK

Autor, założyciel Pulsu Lewantu

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Tomasz Rydelek

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.