Sprawa Generała

utworzone przez | gru 19, 2019 | Bagdadzka Perspektywa, Bliski Wschód | 0 komentarzy

27 września 2019 r. premier Mahdi usunął gen. Saadiego z ISOF-u i przeniósł go do Ministerstwa Obrony. Ten jednak stwierdził, że nigdzie się nie wybiera. Wkrótce później rozpoczęły się protesty w obronie generała. Kim jest Saadi? Dlaczego jego przypadek to tylko wierzchołek góry lodowej? Kto zza kulis próbuje wpływać na obsadzanie wysokich stanowisk w wojsku?

Niniejszy tekst jest pierwszą częścią 45-stronicowej publikacji pt. „Anatomia Irackiej Rewolucji”, która poświęcona jest nie tylko obecnym protestom w Iraku, ale także wielu problemom społeczno-gospodarczym i politycznym tego kraju m.in. powszechnej korupcji, która rok w rok prowadzi do defraudacji 1/4 środków publicznych, wpływom irańskim, rywalizacji między szyickimi duchownymi z Iraku i Iranu, czy postawie Muktady Sadra wobec protestów. Już teraz możesz jednak przeczytać całą publikację całkowicie za darmo, wchodząc w zakładkę „Publikacje”.

27 września 2019 r. premier Adil Abd al-Mahdi usunął generała Abdula Wahaba Al-Saadiego ze stanowiska szefa sztabu Irackich Sił Specjalnych (ISOF), jednocześnie przesuwając go do Ministerstwa Obrony, czyli na de facto znacznie mniej prestiżowe stanowisko. ISOF, popularnie zwany także „Złotą Dywizją” jest obecnie nie tylko najlepiej wyszkoloną jednostką irackiej armii (w dużym stopniu dzięki instruktorom z amerykańskich sił specjalnych), ale także cieszy się dużą swobodą organizacyjną – Złota Dywizja jest wyłączona spod kontroli Ministerstwa Obrony i podlega bezpośrednio Premierowi Iraku. Dlatego przesunięcie do Ministerstwa, gen. Saadi odebrał jako degradację i w oświadczeniu prasowym zapowiedział, że prędzej przejdzie na emeryturę niż podporządkuje się decyzji Premiera.

Sprawa „transferu” generała szybko rozeszła się echem po całym kraju, bowiem Saadi – bohater zażartych walk z Kalifatem m.in. o Tikrit, Faludżę, czy o Mosul – jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych irackich wojskowych, a dla niektórych wręcz bohaterem narodowym.

Nic też dziwnego, że w kilka godzin po ogłoszeniu decyzji premiera Mahdiego na ulice największych miast Iraku wyszły tysiące demonstrantów, aby stanąć w obronie Saadiego. Co charakterystyczne, do protestów włączyli się nawet mieszkańcy Mosulu (wyzwalanego głównie właśnie przez oddziały Złotej Dywizji), którzy od czasu wyzwolenia miasta z rzadka włączają się w jakiekolwiek protesty. Oliwy do ognia dolało jeszcze wspomniane oświadczenie Saadiego, w którym zasugerował istnienie spisku na wyższych szczeblach władzy mającego na celu odsunięcie od dowództwa niezależnych wojskowych i zastąpienie ich osobami dającymi się łatwiej manipulować.

Po publikacji oświadczenia Saadiego cześć polityków, zwłaszcza tych związanych z pro-irańskim al Fatahem, zaczęła oskarżać generała o podburzanie ludności. Ciężko było jednak nie odnieść wrażenia, że Saadi mógł mieć rację, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie historię gen. Mahmouda al-Falahiego.

image.png
Generał Abdel-Wahab al-Saadi, źródło: Rząd Iraku, Domena Publiczna

Nieznani sprawcy

Latem 2019 r. nieznani sprawcy rozpoczęli atakowanie baz Sił Mobilizacji Ludowej (ang. PMU). PMU to formacja, złożona z wielu, różnorodnych (tak etnicznie, wyznaniowo, jak i ideologicznie) organizacji paramilitarnych. Utworzona została w 2014 r., gdy bojownicy Kalifatu maszerowali na Bagdad. PMU powstały na wezwanie ajatollaha Sistaniego (duchowego przywódcy irackich szyitów) i w jego zamyśle miały być siłami ogólnonarodowymi, działającymi ponad podziałami.

Szybko jednak okazało się, że na utworzeniu PMU najwięcej zyskał Iran, który wykorzystał nową formację jako platformę legitymującą istnienie pro-irańskich milicji w Iraku i tak np. jedną z najpotężniejszych milicji w ramach PMU stał się Kata’ib Hezbollah (KaH) utworzony jeszcze w 2003 r. do walki z amerykańskimi siłami okupacyjnymi. Dzięki wstąpieniu w szeregi PMU i uzyskanej w sten sposób legitymacji Kata’ib Hezbollah szybko zwiększył liczbę swoich członków z ok. 2.000 (stan na 2010 r.) do 10.000-30.000 członków w 2016 r., a sam dowódca KaH, Abu Mahdi al-Muhandis, został zastępcą naczelnego dowódcy PMU. Inne pro-irańskie milicje, także wykorzystały PMU jako „platformę” do rozbudowy swoich struktur i wpływów w kraju.

Spisek czy polowanie na czarownice?

Ataki na bazy PMU z lata 2019 r. przykuły uwagę opinii publicznej, gdyż ich skala i ilość sugerowały że były one ściśle skoordynowane i zostały przeprowadzone przez jednego z regionalnych graczy. Wskazywano palcem przede wszystkim na Izrael, który regularnie bombarduje cele w Syrii, jednak dowodów na poparcie tej hipotezy ciągle brakowało. Co gorsza, lokalne siły bezpieczeństwa po każdym ataku rozkładały ręce i twierdziły, że nie są w stanie wykryć sprawców. Sprawa stała się na tyle poważna, że rząd w Bagdadzie powołał specjalną komisję, która miała bliżej przyjrzeć się sprawie, jednak ona także okazała się bezradna.

Mimo, że sprawca tych ataków pozostał nieznany, to wszystkie „incydenty” miały jedną charakterystyczną cechę – wszystkie zostały przeprowadzone przeciwko pro-irańskim elementom PMU. Nieznani sprawcy nie atakowali np. sadrystowskich Kompanii Pokoju, lecz np. pro-irański Kata’ib Hezbollah (KaH), czy Asa’ib Ahl al-Haq (AAH).

Dlatego też część irackich polityków, zwłaszcza tych którym bliżej do Teheranu, zaczęła twierdzić że ataki prowadzone są przez Izrael, przy wsparciu wywiadowczym amerykańskiego kontyngentu stacjonującego w Iraku. Kraj ogarnął stan niewytłumaczalnej paranoi. Pierwszym celem stali się Amerykanie – premier Mahdi zakazał im prowadzenia lotów rozpoznawanych, bez jego uprzedniej zgody. Jednak ataki nie ustały. Teraz ręce wyciągnięto po wojskowych, którzy – jak uważano – stworzyli tajną organizację, celem pozbycia się Irańczyków z Iraku. To właśnie ci spiskowcy mieli identyfikować cele dla izraelskiego lotnictwa.

W lipcu 2019 r. dowództwo Kata’ib Hezbollah oskarżyło gen. Mahmouda al-Falahiego (wojskowego dowódcę prowincji Anbar, położonej przy granicy z Jordanią, KSA i Syrią) o szpiegowanie na rzecz Izraela i USA. Zdaniem KaH Fallahi miał dostarczać Amerykanom informacje o lokalizacji poszczególnych baz PMU, które następnie atakowane były przez izraelskie lotnictwo. Bagdad rozpoczął śledztwo przeciwko Falahiemu, które jednak nie potwierdziło oskarżeń KaH. Nie miało to już jednak żadnego znaczenia, 13 sierpnia premier pozbawił generała dotychczasowego stanowiska, a na jego miejsce powołał Nasera al Ghannama. Pojawiła się wtedy seria pytań, na które do tej pory nie ma jasnej odpowiedzi. Skąd taka gwałtowna zmiana decyzji premiera? Czy wynikała ona z presji jakiegoś środowiska? Czy to środowisko związane było z KaH? W jaki sposób środowisko to zmusiło premiera do zmiany decyzji?

obraz.png
Generał Mahmoud Al-Falahi

Zresztą sprawa Falahiego to nie jedyny przykład bezsilności Bagdadu w sporze z milicjami PMU, i to nie tylko tymi pro-irańskimi. Już w maju 2018 r. ówczesny premier Abadi wydał dekret, na mocy którego wszystkie milicje PMU zostały formalnie włączone do istniejących struktur wojskowych. Milicje miały oddać większość swojego uzbrojenia i zgłosić się do lokalnych jednostek wojskowych. W rzeczywistości dekret nigdy nie został wykonany – podporządkowały mu się częściowo tylko sadrystowskie Kompanie Pokoju, oddając dużą część zgromadzonego sprzętu wojskowego. 30 czerwca 2019 r. premier Mahdi wydał kolejny dekret, który de facto był powtórzeniem dekretu Abadiego. Tym razem milicjom wyznaczono 30 dniowy termin na podporządkowanie się rozkazom Premiera. Jednak ponownie większość formacji otwarcie zignorowała dekret premiera. Mahdi postanowił działać i za cel obrał sobie małe chrześcijańskie milicje, które znalazły się pod lupą amerykańskiej administracji.

W lipcu 2019 r. amerykański Departament Skarbu nałożył sankcje na przywódców dwóch chrześcijańskich milicji: Rayana al-Kildaniego (dowódca 50. Brygady) i Waada Qado (dowódca 30. Brygady). Gdy wieści o tym dotarły do Bagdadu, premier, przy poparciu Faliha al Fayyada (szef PMU), chciał rozwiązać 30. Brygadę. Ostatecznie jednak ta inicjatywa zakończyła się fiaskiem tak Mahdiego, jak i Fayyada, gdy za bojownikami wstawił się wiceszef PMU, Muhandis.

Historia Falahiego, dekretów Mahdiego i Abbadiego, czy sprawa 30. Brygady, to tylko wycinek z dłuższej historii zmagań władzy centralnej z wpływowymi milicjami PMU, które zachowują się tak jakby tworzyły własne państwo, działające równolegle do instytucji kontrolowanych przez Bagdad np. pobierając własne opłaty drogowe, wymuszając haracze od lokalnych przedsiębiorców i negując autorytet władz w Bagdadzie. PMU było, jest i – biorąc pod uwagę, że liczy ok. 100  000 członków – najprawdopodobniej jeszcze przez wiele lat będzie solą w oku władz centralnych.

Zresztą rząd w Bagdadzie nie jest jedynym, który ma problemy z zapanowaniem nad PMU. Od dłuższego czasu konflikt narasta także w samym dowództwie PMU – między szefem formacji Falihem Fayyadem a jego zastępcą Abu Mahdim Muhandisem. Fayyad, odkąd został członkiem Narodowej Rady Bezpieczeństwa przy Premierze, zrezygnował z ostrej anty-amerykańskiej retoryki np. nie oskarżał on Izraela o bombardowanie baz PMU. Muhandis natomiast często wykorzystuje różnice wewnątrz PMU do podkopania autorytetu Fayyada np. wtedy, gdy poparł 30. i 50. Brygadę w sporze z Mahdim i Fayyadem.

image.png
Spotkanie dowódców PMU z Irańczykami, 2016 r. Na zdjęciu widoczni: Amiri (1) ówczesny szef Organizacji Badr, a obecnie także szef Fatahu, drugiej największej partii w parlamencie,  Solejmani (2) szef Sił Kuds w IRGC i Muhandis (3) wiceszef PMU, źródło: PMU

Na ulicach Bagdadu

Wróćmy jednak do sprawy Saadiego. Generał – mimo, że wcześniej twierdził że woli udać się na emeryturę niż zajmować się „papierkową robotą” w Ministerstwie – ostatecznie zgodził się na przyjęcie stanowiska w Ministerstwie Obrony, co ostudziło nastroje społeczne, a przez najbliższe kilka dni na ulicach Iraku panował względny spokój.

Taki stan nie trwał jednak długo. 1 października tysiące młodych Irakijczyków znowu wyszło na ulice. Początkowo wydawało się, że to kolejna fala demonstracji poparcia dla Saadiego, jednak szybko okazało się, że nowe protesty mają inny charakter. Portrety Saadiego nadal pojawiały się wśród protestujących, jednak okrzyki i transparenty skupiały się przede wszystkim na korupcji, bezrobociu i braku perspektyw dla młodych osób.

Protesty objęły wiele miast południowego Iraku, jednak ich punktem centralnym stał się Bagdad. To właśnie tutaj na placu Tahrir (arab. Wyzwolenia), oddzielonym tylko mostem Jumhuriya (arab. Most Republiki) od tzw. Zielonej Strefy, gdzie mieszczą się główne urzędy państwowe i siedziby zagranicznych misji dyplomatycznych. W godzinach wieczornych protestujący podjęli próbę szturmu na Zieloną Strefę, jednak zostali szybko odparci przez siły bezpieczeństwa. W starciu zginęła 1 osoba, a 200 zostało rannych. Jeszcze tego samego wieczoru mundurowi przeszli do ofensywy i rozpoczęli pacyfikację protestów.

W czwartek, 3 października, w obawie przed piątkowymi protestami (które najczęściej są najliczniejsze) ogłoszono całodobową godzinę policyjną na terenie Bagdadu, dzięki czemu skutecznie rozbito ostatnie grupki demonstrantów. Co prawda trwały jeszcze protesty w wielu mniejszych miastach na południu kraju jednak, w związku z porażką w stolicy, i one zaczęły powoli wygasać. Rozbicie protestów było tym łatwiejsze, że trwały już powoli przygotowania do święta al-Arba’in (19 października 2019 r.), podczas którego szyici pielgrzymują do Karbali. Rząd mógł odetchnąć.

Wkrótce okazało się jednak, że protesty z początku października (tak te w obronie gen. Saadiego, jak i z 1 października) – w porównaniu z tym co miało nastąpić już za kilka tygodni – stanowiły tylko niewinną igraszkę. Zanim jednak przejdziemy do opisu „Irackiej Rewolucji” musimy rzucić więcej światła na czynniki, które de facto napędzają protesty w Iraku – tj. demografię i gospodarkę.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ (Z TRZECH)

CAŁOŚĆ PUBLIKACJI – KLIK

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Doceniasz moją pracę? Możesz postawić mi wirtualną kawę, klikając w przycisk obok.

Zostań patronem Bloga

Możesz zostać także stałym Patronem Bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do moich artykułów i udział w sesjach Q&A. Tutaj znajdziesz szczegóły.

TOMASZ RYDELEK

Autor, założyciel Pulsu Lewantu

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Tomasz Rydelek

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do newslettera, a już żaden tekst Cię nie ominie.

Zostań stałym Patronem bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do artykułów i udział w sesjach Q&A.