Trzy lata temu Amerykanie zabili w Bagdadzie irańskiego gen. Solejmaniego (dowódcę elitarnych sił Ghods). Irańczycy odpowiedzieli ostrzałem bazy wojskowej Al Asad w Iraku, na terenie której przebywali amerykańscy żołnierze. Świat stanął na krawędzi wojny amerykańsko-irańskiej, której ostatecznie na szczęście udało się uniknąć.
Po trzech latach wróćmy do tamtych wydarzeń. Przyjrzyjmy się bliżej postaci gen. Solejmaniego oraz wpływowi jaki posiadał na bliskowschodnią układankę. Czy faktycznie był on drugą osobą w państwie? Czy może wszystko to jest mitem?
W imię rewolucji
W 1979 r. 22-letni wówczas Ghasem Solejmani wstąpił w szeregi formowanego właśnie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) – Korpus powstał wkrótce po obaleniu szacha, na osobiste polecenie ajatollaha Chomejniego, w celu obrony kraju przed „kontrrewolucją”.
Po krótkim szkoleniu Solejmani został wysłany do Kurdystanu, gdzie przeszedł swój „chrzest bojowy”, biorąc udział w tłumieniu kurdyjskiego powstania. Gdy w 1980 r. Saddam Husajna najechał Iran, Solejmani – już w stopniu oficera – trafił prosto na front.
Wojna iracko-irańska miała kluczowe znaczenie dla dalszej biografii Solejmaniego. Szybko dał się poznać jako dobry taktyk i sprawny organizator, co przełożyło się na szybki awans w strukturach Korpusu. Już w 1982 r. został dowódcą 41. Brygady, która w rok później została rozbudowana do poziomu Dywizji (Solejmani utrzymał dowództwo).
Okres wojny iracko-irańskiej to dla Solejmaniego nie tylko czas szybkiego awansu w wojsku, ale także nawiązania wielu nowych znajomości, które miały okazać się kluczowe dla jego dalszych działań m.in. na terenie Iraku. Na froncie Solejmani zetknął się bowiem z oddziałami irackich szyitów, którzy postanowili walczyć po stronie Iranu i ajatollaha Chomejniego.
W 1982 r., uciekający przed prześladowaniami ze strony Saddama, iraccy szyici, założyli w Teheranie Najwyższą Radę Rewolucji Islamskiej w Iraku. Zbrojne ramię Rady, tzw. Brygada Badr, wzięła udział w wojnie po stronie Iranu. Brygada Badr była szkolona i otrzymywała wsparcie od Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Wielu członków Brygady Badr zajęło ważne stanowiska w Iraku po 2003 r., tj. po obaleniu Saddama Husajna. Jedną z takich osób był Abu Mahdi Muhandis, który w 2020 r. … zginął razem z Solejmanim w amerykańskim ataku. Nie wyprzedzajmy jednak historii i wróćmy do samego Solejmaniego.
Gdy w 1988 r. wojna z Irakiem dobiegła końca, Solejmani – już jako znany oficer Korpusu – wrócił do rodzinnej prowincji Kerman, na wschodzie kraju, niedaleko granicy z Afganistanem. Tutaj zajmował się głównie działalnością anty-narkotykową – walcząc z gangami zajmującymi się szmuglowaniem narkotyków przez granicę afgańsko-irańską. W tej roli także się sprawdził, a jednocześnie zyskał wiele kontaktów na terenie ogarniętego wojną domową Afganistanu.
Siły Jerozolimskie
Prawdopodobnie w 1997 r. Solejmani został mianowany dowódcą elitarnych Sił Ghods (pers. Ghods – Jerozolima), wchodzących w skład Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. O ile sam Korpus zajmuje się zarówno zapewnieniem bezpieczeństwa wewnętrznego Iranu, jak i operacjami poza granicami kraju, o tyle działalność Sił Ghods skupia się wyłącznie na działalności poza Iranem.
Siły Ghods pomagają formować pro-irańskie milicje w regionie, biorą udział w ich szkoleniu oraz dostarczają im uzbrojenie. Przykładowo w latach 80. wielu członków Sił Ghods przebywało w Libanie, pomagając tworzyć Hezbollah.
Na temat działalności Solejmaniego jako szefa Sił Ghods krążą legendy. Przykładowo, po zamachach z 11 września 2001 r., miał on podobno koordynować współpracę z USA przeciwko talibom. O ile do współpracy amerykańsko-irańskiej faktycznie doszło, to ciężko ocenić jaką dokładnie rolę odegrał sam Solejmani.
Świat nie lubi próżni, a Iran wie jaka ją wypełnić
Kluczowym momentem w biografii Solejmaniego jest 2003 r., gdy Amerykanie dokonali inwazji na Irak. Upadek Saddama Husajna, jednego z głównych wrogów „Islamskiej Rewolucji”, doprowadził do stworzenia politycznej próżni w Iraku, którą szef Sił Ghods bardzo sprawnie wykorzystał.
Po 2003 r. do Iraku powróciło wielu opozycjonistów, którzy lata rządów Saddama Husajna spędzili za granicą. Wśród nich było wiele osób, które dotychczas rezydowały w Iranie. Byli to np. bojownicy wspomnianej już Brygady Badr czy działacze Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku. Takie osoby często nie akceptowały obecności „wojsk okupacyjnych” w Iraku. Dlatego też zaczęły powoływać do życia milicje, walczące z siłami międzynarodowej koalicji. Siły Ghods wspierały te bojówki, dostarczały im uzbrojenie, czy zapewniały schronienie na terenie Iranu.
Jedną z najważniejszych pro-irańskich milicji, które powstały w tamtym okresie był Kata’ib Hezbollah, na czele którego stanął – także wspomniany już – Abu Mahdi Muhandis, który walczył po stronie Iranu w wojnie 1980-1988.
Wsparcie jakiego Siły Ghods udzielały szyickim milicjom w Iraku było ogromnym problemem dla sił koalicji. Problem był tak duży, że nawet prezydent George Bush osobiście wskazywał na Siły Ghods jako jeden z czynników destabilizujących Irak.
Arabska wiosna i perski wiatr
Kolejnym kamieniem milowym był rok 2010 i wybuch arabskiej wiosny, która całkowicie zdestabilizowała region Bliskiego Wschodu. Syria, Irak i Jemen pogrążyły się w wojnie. To było idealne środowisko do działania dla Sił Ghods.
Solejmani widywany był w Libanie, Syrii, Iraku. Wszędzie tam pomagał formować pro-irańskie oddziały, dostarczał uzbrojenie, a czasami nawet osobiście dowodził niektórymi operacjami. Przykładowo to on miał dowodzić podczas wielkiej ofensywy w południowym Aleppo w 2015 r. czy koordynować działania pro-irańskich milicji podczas odbijania irackiego Tikritu z rąk dżihadystów Państwa Islamskiego.
Irańczycy przekształcili konflikt w Syrii w „wielką szyicką wojnę”, ściągając do Syrii szyickie milicje z Iraku (np. Kataib Hezbollah, Harakat Nujaba) czy nawet Afganistanu (tzw. Brygady Fatymidzkie werbowane z Hazarów, szyickich Afgańczyków). Siły Ghods odgrywały tutaj kluczową rolę, koordynując działania szyickich milicji.
Co bardzo ważne, lata wojny z Kalifatem przyniosły ogromny sukces pro-irańskiemu stronnictwu w Iraku, a zatem także samemu Solejmaniemu. Otóż, gdy w 2014 r. wojska Kalifatu maszerowały na Bagdad, przywódca irackich szyitów, Ali Sistani, wydał fatwę wzywająca Irakijczyków do obrony Ojczyzny. Dzięki fatwie powstały tzw. Siły Mobilizacji Ludowej (PMU). W ich skład weszło wiele milicji, o – krótko mówiąc – kontrowersyjnej przeszłości. I tak do PMU dołączył np. Kata’ib Hezbollah (KH), a sam szef KH, Abu Mahdi al Muhandis, został wiceszefem całego PMU. Całkowicie absurdalna sytuacja. Doszło bowiem do sytuacji, w której Muhandis, do niedawna organizujący zamachy na wojska koalicji, teraz walczył ramię w ramię z Amerykanami przeciwko Kalifatowi. Jednak ten absurd ma swoje konsekwencje. Gdy Kalifat pokonano, pro-irańskie milicje wchodzące w skład PMU stworzyły własną koalicję wyborczą pod nazwą Fatah (arab. Podbój), która w wyborach parlamentarnych z 2018 r. zdobyła drugą największą liczbę głosów.
Wojna domowa w Syrii i walka z Kalifatem zrobiły z Solejmaniego prawdziwego bohatera, znanego od Bejrutu po Kabul. Solejmani stał się kimś na miarę „szyickiego celebryty”, symbolu walki z „amerykańskim imperializmem”. Gdziekolwiek się pojawił, bojownicy prosili go o wspólne zdjęcie, chwilę rozmowy, czy zwykłe uściśnięcie ręki.
Sława Solejmaniego była taka duża, że Amerykanów ogarnęła swoista paranoja. W każdym posunięciu Iranu na Bliskim Wschodzie, Amerykanie doszukiwali się udziału szefa Sił Ghods. Niektórzy analitycy okrzyknęli nawet Solejmaniego „drugą osobą w państwie” (po ajatollahu Chameneim). Było to o tyle absurdalne, że Solejmani nigdy nie kierował nawet całością irańskiej polityki zagranicznej wobec np. Iraku czy Syrii, nie mówiąc już o wpływie na inne kwestie. Tak, posiadał duże wpływy na politykę Teheranu, ale obok Sił Ghods cały czas działali zarówno irańscy dyplomaci, czy agencje irańskiego wywiadu, które nie tylko nie były podporządkowane Solejmaniemu, ale często podejmowały decyzje sprzeczne z interesami generała.
Irańskie władze skutecznie jednak „podgrzewały” amerykańską paranoję, wypuszczając zdjęcia, które dodatkowo miały podkreślać znacznie Solejmaniego. I tak np. Irańczycy wypuścili zdjęcie ze spotkania Chamenei-Solejmani-Nasrallah (szef Hezbolalhu), a gdy w 2019 r. Muktada Sadr (znany iracki watażka i przywódca ruchu sadrystów) odwiedził Iran podczas święta Aszury, posadzono go między Chameneim a Solejmanim.
Zmierzch
Dobra passa Solejmaniego zaczęła się kończyć w 2018 r. Prezydent Trump wypowiedział wówczas porozumienie nuklearne z Iranem i przywrócił sankcje. Solejmani natomiast znalazł się na celowniku amerykańskich służb.
Dodatkowo w październiku 2019 r. w Iraku wybuchły anty-rządowe protesty, które zaczęły zagrażać władzy wspieranego przez Iran, premiera Mahdiego. Solejmani kilkukrotnie pojawiał się w Bagdadzie i próbował skonsolidować szyickie ugrupowania wokół premiera, jednak bezskutecznie.
Tymczasem sytuacja na linii Waszyngton-Teheran robiła się coraz bardziej napięta. 27 grudnia 2019 r. nieznani sprawcy (najprawdopodobniej Kataib Hezbollah) ostrzelali iracką bazę wojskową K-1, na terenie której stacjonowali Amerykanie. W wyniku ostrzału zginął jeden amerykański cywilny kontraktor.
Amerykańska odpowiedź była zdecydowana. 29 grudnia zbombardowali pozycje Kataibu Hezbollah w okolicach nadgranicznego miasta Al-Ka’im, uderzając zarówno po syryjskiej, jak i irackiej stronie granicy. Al Kaim było znane jako centrum przerzutu irańskiego uzbrojenia do Syrii i Libanu. W amerykańskim nalocie zginęło co najmniej 25 bojowników Kataibu Hezbollah.
To był jednak dopiero początek eskalacji między Iranem a USA. W Sylwestra, 31 grudnia 2019 r. protestujących, wymachując flagami Katai’bu Hezbollah, zaatakowali amerykańską ambasadę w Bagdadzie. Wśród demonstrantów znalazł się m.in Abu Mahdi Muhandis (szef KH), Qais Khazali (szef pro-irańskich milicji Asa’ib Ahl al-Haq), Falih Al-Fayyadh (szef Sił Mobilizacji Ludowej) oraz Hadi Amiri (szef partii Fatah, która powstała w oparciu o kadry pro-irańskich milicji).
Po kilku godzinach demonstracji i zniszczeniu części kompleksu ambasady, protestujący wycofali się. Amerykańska prasa zaczęła porównywać atak na ambasadę w Bagdadzie do zajęcia ambasady w Teheranie przez Irańczyków w 1979 r. Administracja Trumpa postanowiła wytoczyć najcięższe działa.
Nad ranem, 3 stycznia, gen. Solejmani wylądował na lotnisku w Bagdadzie. Przybył tutaj, aby porozmawiać z premierem Iraku na temat ostatnich napięć USA-Iran i cały czas trwających anty-rządowych protestów w Iraku. Solejmani nigdy jednak nie dotarł do rezydencji premiera.
Gdy tylko opuścił lotnisko, pojazd, którym poruszał się Solejmani został zniszczony przez amerykańskiego drona. Razem z nim zginął Abu Mahdi Muhandis, wiceszef Sił Mobilizacji Ludowej i dowódca Katai’bu Hezbollah.
Prezydent Trump bronił swojej decyzji, twierdząc że Solejmani stał za atakiem na amerykańską ambasadę w Bagdadzie i że planował kolejne ataki wymierzone w Amerykę. Czy to prawda? Amerykanie nigdy nie przedstawili na to twardych dowodów. Śmierć Solejmaniego w – teoretycznie neutralnym – Iraku była jednak jasnym symbolem, że Amerykanie nie cofną się przed niczym próbując ukrócić irańskie wpływy na Bliskim Wschodzie.
Amerykanie zagrali nieszablonowo, wychodząc poza utarte schematy. Irańczycy także postanowili zagrać odważniej niż zwykle. 8 stycznia 2020 r. przeprowadzili operację „Męczennik Solejmani”. 12 irańskich rakiet balistycznych spadło na amerykański sektor w bazie wojskowej Al Assad w Iraku.
Amerykanie wiedzieli jednak o nadchodzącym ataku. Na kilka godzin przed ostrzałem, amerykański wywiad satelitarny poinformował bazę Al Asad o ruchach irańskich wojsk rakietowych. Później przyszło także ostrzeżenie od Irakijczyków (którzy dowiedzieli się o nadchodzącym ataku bezpośrednio od Irańczyków).
Dzięki uprzedniej wiedzy o ataku, Amerykanie ewakuowali większość personelu (ok. 1000 osób). Na terenie bazy pozostał tylko kluczowy personel, który ukrył się w schronach. W efekcie żaden amerykański żołnierz nie zginął w ostrzale. Amerykanie zostali upokorzeni, ale – brak ofiar śmiertelnych – dał im szansę do zachowania twarzy i deeskalacji. Oczywiście stopniowej deeskalacji, bo przez kilka kolejnych tygodni Amerykanie i Irańczycy jeszcze wzajemnie grozili sobie kolejnymi atakami.
Niestety cała ta historia miała jeszcze jeden tragiczny epizod. Kilka godzin po ostrzelaniu amerykańskich pozycji, obrona przeciwlotnicza Teheranu strąciła samolot lotu 752, mylnie identyfikując go jako amerykański pocisk zmierzający w kierunku stolicy. Zginęli wszyscy pasażerowie, łącznie 176 osób.
Generał i jego mit
Solejmani był mitologizowany za życia i tak pozostało po jego śmierci. Wielu uważa go za wybitnego strategia, drugą osobę w państwie czy wręcz głównego architekta irańskiego imperium. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej wielu jego działaniom, okaże się że ocena jego postaci nie jest już tak oczywista.
W bardzo złym świetle przedstawiają Solejmaniego chociażby akta irańskiego wywiadu, które kilka lat temu wyciekły do prasy. Wywiad skarżył się np. że pozostające pod wpływem Solejmaniego szyickie milicje rozstrzeliwują sunnitów, co fatalnie odbija się na wizerunku Iranu w północnym Iraku.
Wywiad krytykował także Solejmaniego za zbyt częste publiczne pokazywanie się w Iraku, co było bardzo źle odbierane w irackich kręgach patriotyczno-nacjonalistycznych – i tak już wrogo nastawionych do Iranu. Po latach okazało się, że irański wywiad miał rację krytykując Solejmaniego. Od 2019 r. widać bowiem w Iraku coraz większy sprzeciw kół patriotycznych wobec dominującej pozycji Irańczyków.
Przy amerykańskim nalocie z 4 stycznia 2020 r. zbyt rzadko mówi się także o drugiej ważnej postaci, która zginęła tego dnia – o Abu Mahdim Muhandisie, bardzo ważnej postaci z perspektywy irańskich wpływów w Iraku.
Muhandis, jako bojownik Brygady Badr, walczył po stronie Iranu w wojnie z Irakiem. Po 2003 r. powrócił do Bagdadu, gdzie założył Kata’ib Hezbollah i zaczął walczyć z siłami koalicji. W 2014 r. został natomiast wiceszefem Sił Mobilizacji Ludowej (PMU), organizacji skupiającej wszystkie irackie milicje walczące z Kalifatem.
Muhandis teoretycznie był tylko wiceszefem PMU, ale de facto to on rozdawał tutaj karty, a szef PMU Falih Fayyad był zepchnięty na boczny tor. Solejmani często odwiedzał Irak, ale na co dzień opiekę nad stronnictwem pro-irańskim sprawował tutaj właśnie Muhandis. To nie był przypadek, że Muhandis był 3 stycznia 2020 r. w jednym samochodzie z Solejmanim. Muhandis był bowiem obecny na większości spotkań jakie Solejmani odbywał z Irakijczykami.
Moim zdaniem, problemy z koordynacją działań pro-irańskich milicji w Iraku, jakie powstały po śmierci Solejmaniego, były efektem nie tyle braku Solejmaniego, co braku Muhandisa. Jednak to już zupełnie inna historia, którą z pewnością kiedyś Wam opowiem. ; )