Putin uznaje niepodległość separatystycznych republik. Inwazja na Ukrainę coraz bliżej.

utworzone przez | lut 22, 2022 | Newsroom, Puls Zagranicy, Q | 0 komentarzy

Dzisiaj wieczorem Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu niepodległości dwóch separatystycznych republik ludowych – Donieckiej i Ługańskiej.

W kilka godzin później – na rozkaz prezydenta Putina – rosyjska armia przekroczyła granicę z Ukrainą i zaczęła zabezpieczać obszar dwóch republik ludowych.

Osobiście uważam, że to dopiero początek. Przez grudzień i styczeń Rosjanie naciskali na Zachód i Ukrainę w sprawie Donbasu. Rosjanom zależało w szczególności na implementacji porozumień z Mińska, a w zasadzie na narzuceniu Ukrainie swojej, rosyjskiej interpretacji tych porozumień. Protokoły z Mińska przewidują bowiem nadanie specjalnego statusu Donieckiej i Ługańskiej Republice w ramach ich przynależności do Ukrainy – Moskwa chce, aby był to taki status, który będzie umożliwiał blokowanie większości kluczowych decyzji rządu w Kijowie, w szczególności na arenie międzynarodowej. W ten sposób, bez jednego wystrzału, Rosjanie mogliby blokować dalsze zbliżanie się Ukrainy do UE i NATO.

Żądania Rosjan nie zostały jednak spełnione. Putin nie uzyskał tego co chciał więc podwyższył stawkę – uznając niepodległość separatystycznych republik. Początkowo Kreml bronił się przed tą decyzją, bo oznacza ona de facto zerwanie z potencjalnie bardzo korzystnymi dla Rosji porozumieniami mińskimi.

W ukraińskiej rozgrywce, dzisiejsza decyzja Putina sama w sobie nie zmienia dużo, bo na terenie obydwu republik wojska rosyjskie stacjonują od 2014 r., tyle, że nieoficjalnie. Dalszy ciąg wydarzeń może być jednak bardzo niebezpieczny.

Rosyjskie wojska, które przekraczają właśnie granicę, pojawiają się na Ukrainie oficjalnie, a ponadto – z perspektywy Rosji – robią to legalnie. Stąd już krótka droga do prowokacji i pełnoskalowej inwazji. Zwłaszcza, że uznając separatystyczne Republiki, Putin uznał je w granicach oblastów sprzed 2014 r. Tymczasem oblasty doniecki i ługański nie są w całości kontrolowane przez separatystów – duża część tych terenów jest kontrolowana przez ukraińskie wojsko.

W tej sytuacji Rosja może uznać samą obecność ukraińskiej armii na terenie dwóch wspomnianych republik za działania prowokacyjne i rozpocząć pełnoskalową inwazję. Zwłaszcza, że Putin, podczas swojego dzisiejszego przemówienia, wypowiadał się o rządzie w Kijowie skrajnie negatywnie, stosując podobną retorykę jak Sowieci wobec Polski w 1939 r., gdy ZSRR uzasadnił swoją inwazję „upadkiem państwowości” Polski.

Obecnie Rosjanie są w stanie zawieszenia. Uznanie niepodległości separatystycznych Republik i poprzestanie na tym to najgorszy krok z możliwych, bo z jednej strony prowadzi to do upadku nadziei na implementację porozumień z Mińska i sankcji, a jednocześnie nie daje Rosji żadnych wymiernych korzyści. Pójście jednak dalej, oficjalne wprowadzenie wojsk do Donbasu i zorganizowanie prowokacji i pełnoskalowy atak to już jest jednak – dla Rosji – lepsze rozwiązanie.

Oczywiście taka pełnoskalowa ofensywa doprowadzi do sankcji gospodarczych ze strony UE i USA, które być może uderzą także w Nord Stream 2 i jeszcze mocniej zagrożą słabnącej rosyjskiej gospodarce. Tyle, że sankcje mogą mieć dla Rosjan znaczenie drugorzędne.

Putin starzeje się, a jego spuścizna jest dość niemrawa. Ponadto, co dużo ważniejsze, Rosja wyludnia się, a jej gospodarka kurczy się z każdym rokiem. Tym samym zmniejsza się siła sprawcza Rosji i jej możliwości działania na arenie międzynarodowej. Szansy na porozumienie z Zachodem natomiast jak nie było tak nie ma.

Póki co Kreml, przy użyciu siły, jest w stanie roznieść w pył rząd centralny w Kijowie – skutki gospodarcze byłyby co prawda katastrofalne, ale teoretycznie rosyjska armia jest zdolna do zniszczenia ukraińskiej państwowości. Nikt nie wie jednak jak sytuacja będzie wyglądała za 10-20 lat. To jest właśnie to czego boją się Rosjanie, tej niepewności i zmiany sytuacji międzynarodowej na korzyść Ukrainy. Wydaje się, że Putin doszedł do wniosku, że musi zabezpieczyć interesy Rosji póki Moskwa ma ku temu odpowiednie siły, nie licząc się z potencjalnymi sankcjami Zachodu.

Jeśli faktycznie jest tak jak mówię, to sytuacja Polski jest szczególnie zła. Otwarta wojna rosyjsko-ukraińska doprowadzić może do zalewu Polski przez miliony ukraińskich uchodźców, co samo w sobie jest już poważnym czynnikiem destabilizującym. Ponadto, jak wynika z przecieków w amerykańskiej prasie, w sytuacji otwartej rosyjskiej inwazji, Amerykanie planują zorganizować w Polsce obozy szkoleniowe dla ukraińskich partyzantów. To natomiast naraża Polskę na podobne kontrdziałania ze strony Rosji i czyni z Polski de facto linią frontu. Posługując się (około)bliskowschodnim porównaniem – Ukraina zostaje Afganistanem a Polska Pakistanem.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Doceniasz moją pracę? Możesz postawić mi wirtualną kawę, klikając w przycisk obok.

Zostań patronem Bloga

Możesz zostać także stałym Patronem Bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do moich artykułów i udział w sesjach Q&A. Tutaj znajdziesz szczegóły.

TOMASZ RYDELEK

Autor, założyciel Pulsu Lewantu

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Tomasz Rydelek

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do newslettera, a już żaden tekst Cię nie ominie.

Zostań stałym Patronem bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do artykułów i udział w sesjach Q&A.