Netanjahu rozwiązuje gabinet wojenny i grozi inwazją na północny Liban
W Izraelu doszło do istotnych zmian politycznych. Najpierw, 9 czerwca, Benny Ganc (jeden z polityków opozycji) opuścił gabinet wojenny, który powstał w kilka dni po październikowym ataku Hamasu na Izrael. Ganc stwierdził, że jego decyzja stanowi formę protestu wobec polityki premiera Netanjahu, który – jego zdaniem – działa na rzecz przedłużenia wojny z Hamasem i utrudnia negocjacje w sprawie powrotu zakładników do Izraela. Razem z Gancem, gabinet wojenny opuścił także Gadi Eisenkot (kolega partyjny Ganca, a jednocześnie – tak jak Ganc – były szef sztabu IDF).
Ultraprawicowi koalicjanci premiera (Ben Gvir oraz Smotricz), próbowali wykorzystać tę sytuację i domagali się wejścia do gabinetu wojennego w miejsce Ganca i Eisenkota. Netanjahu nie tylko im odmówił, ale także rozwiązał w ogóle gabinet wojenny.
Od teraz decyzje dotyczące wojny w Strefie Gazy będzie podejmował sam Netanjahu. Jednocześnie – źródła bliskie premierowi – mówią, że w nadzwyczajnych sytuacjach, ad hoc, będzie konsultował swoje decyzje z najbliższymi współpracownikami. Opozycja jest oburzona i zarzuca premierowi, że próbuje monopolizować władzę, tak aby sabotować proces, w którym jest oskarżony o korupcję.
Opozycja ma sporo racji. Wkrótce po ataku Hamasu na Izrael, Netanjahu miał fatalne notowania. Sondaże pokazywały, że jeśli doszłoby do zorganizowania przedterminowych wyborów, to jego Likud przegrałby wybory w fatalnym stylu. Co więcej, pewnym momencie, w marcu 2024 r., chęć zagłosowania na opozycyjną partię Bennego Ganca deklarowało ponad 40% respondentów. Od tamtego czasu notowania Likudu i premiera Netanjahu zaczęły się jednak powoli poprawiać (mimo to obecne sondaże nadal wskazują na zwycięstwo opozycji). Netanjahu z pewnością liczy, że ostatecznie uda mu się odnieść sukces w Strefie Gazy, a wtedy jego sondaże jeszcze mocniej się poprawią.
Myślenie Netanjahu jest jednak myśleniem życzeniowym. Sytuacja militarna w Strefie Gazy jest bardzo ciężka, a ostateczne zwycięstwo nadal jest daleko. Ponadto granica Izraela z Libanem także “stoi w płomieniach”, a Hezbollah prezentuje bezprecedensowe zdolności bojowe m.in. skutecznie atakując Żelazną Kopułę. W efekcie IDF zaczęło coraz poważniej rozważać plany wkroczenia do Libanu i przeprowadzenia ograniczonej operacji wojskowej przeciwko Hezbollahowi.
Ostatnie wypowiedzi IDF oraz samego premiera Netanjahu sugerują, że do operacji w południowym Libanie mogłoby dojść już w lipcu/sierpniu. Amerykańska prasa twierdzi, że ryzyko inwazji jest bardzo wysokie, a izraelskie plany wywołały alarm w Waszyngtonie. Biały Dom jest bowiem przeciwny operacji i wątpi w jej sukces. Amerykanie próbują mediować między Tel Awiwem a Bejrutem, jednak premier Netanjahu nie tylko pozostaje nieustępliwy, ale ponadto otwarcie krytykuje administrację Bidena, którą w tym tygodniu oskarżył o blokowanie dostaw broni do Izraela. Amerykanie liczą, że uda się jeszcze deeskalować sytuację na granicy izraelsko-libańskiej, ale – moim zdaniem – premier Netanjahu będzie uparcie trwał przy swoich planach dotyczących inwazji (mimo że sukces tej operacji wydaje się ekstremalnie wątpliwy, a w najlepszym wypadku IDF powtórzy pat z wojny 2006 r.).
https://www.aljazeera.com/program/newsfeed/2024/6/17/israels-netanyahu-dissolves-war-cabinet-2?