W niedzielę w katastrofie śmigłowca zginął prezydent Islamskiej Republiki Iranu, Ebrahim Raisi. Oprócz prezydenta, w katastrofie zginęło jeszcze 8 osób, w tym szef irańskiego MSZ-u, Hosejn Amir Abdolloahian. Prezydent Raisi był zaufanym człowiekiem najwyższego przywódcy, ajatollaha Chameneiego. Niektórzy twierdzili, że po śmierci 85-letniego Chameneiego, to właśnie Raisi stanie na czele Islamskiej Republiki.
Śmierć Raisiego następuje w trudnym momencie dla Islamskiej Republiki. Od miesięcy bliskowschodni kocioł wrze. Walki w Strefie Gazy nadal trwają, a proirańskie formacje od Syrii po Jemen, prowadzą operacje wymierzone w interesy USA i Izraela w regionie.
Kim był Raisi? Co jego śmierć oznacza dla wewnętrznych rozgrywek w Islamskiej Republice Iranu? I jak jego śmierć wpłynie na polityczną układankę w regionie Bliskiego Wschodu?
Katastrofa
W niedzielę nad ranem prezydent Raisi udał się na granicę azersko-irańską, gdzie spotkał się z prezydentem Azerbejdżanu, Ilhamem Alijewem. Spotkanie związane było z uroczystym otwarciem tamy na granicznej rzece Araks. Po uroczystości prezydent Iranu wsiadł do swojego śmigłowca i odleciał do Tabrizu w północnym Iranie.
Samolot nie dotarł jednak do celu. Ok. godziny 13:30 śmigłowiec, z prezydentem Raisim, na pokładzie rozbił się w górach irańskiej prowincji Azerbejdżan Wschodni. Akcja ratunkowa szybko wyruszyła na poszukiwania rozbitków, jednak gęsta mgła, deszcz i silny wiatr utrudniły poszukiwania. Dopiero późnym wieczorem i dzięki pomocy tureckiego drona wyposażonego w noktowizję, ekipa ratunkowa dotarła na miejsce katastrofy. Było już jednak za późno. Nikt nie przeżył katastrofy.
W związku z napięciem jakie istnieje na linii Izrael-Iran, od razu pojawiły się teorie spiskowe o zamachu, jakoby to izraelskie służby miały stać za katastrofą prezydenckiego śmigłowca. Nie ma jednak na to żadnych dowodów. Wygląda na to, że powodem katastrofy były fatalne warunki pogodowe. Przed weekendem Irańska organizacja meteorologiczna wydała ostrzeżenie o spodziewanym załamaniu się pogody na terenie prowincji Wschodni Azerbejdżan. W momencie wypadku warunki pogodowe były tak złe, że widoczność sięgała 5 metrów. Warto ponadto odnotować, że rozbity śmigłowiec to Bell 212, który Iran kupił jeszcze przed Islamską Rewolucją 1979 r. Nie można zatem wykluczyć, że stan techniczny śmigłowca również mógł mieć wpływ na ten wypadek.
W wyniku katastrofy zginęło łącznie 9 osób. Oprócz prezydenta Raisiego, zginął m.in. szef irańskiego MSZ-u, Hosejn Amir Abdolloahian, gubernator prowincji Wschodni Azerbejdżan oraz przedstawiciel najwyższego przywódcy w tej prowincji. Razem z prezydenckim śmigłowcem do Tabrizu leciały jeszcze dwa śmigłowce, na pokładzie których również znajdowali się członkowie rządu – oni jednak bezpiecznie dotarli do celu.
Kim był Raisi?
Zanim przejdziemy do przedstawienia postaci Ebrahima Raisiego, musimy pamiętać że Iran jest republiką teokratyczną. Na czele Państwa stoi zatem nie prezydent, lecz rahbar, najwyższy przywódca, który łączy w sobie cechy przywódcy politycznego oraz religijnego.
Ebrahim Raisi był uważany za zaufanego człowieka najwyższego przywódcy Islamskiej Republiki Iranu, ajatollaha Chameneiego. Przez lata zajmował wiele wpływowych stanowisk, był m.in. szefem sądownictwa czy członkiem Zgromadzenia Ekspertów. Dwukrotnie ubiegał się o stanowisko prezydenta – w 2017 i 2021 r. Wygrał dopiero te drugie wybory, które odbyły się jednak w atmosferze skandalu, po tym jak większość umiarkowanych kandydatów na urząd prezydenta została odrzucona przez tzw. Radę Strażników, która decyduje o tym kto może wystartować w wyborach a kto nie.
Raisi był dość kontrowersyjną postacią. Czarną kartą w jego biografii był szczególnie rok 1988, gdy wszedł w skład tzw. Komitetu Śmierci. Był to specjalny czteroosobowy Komitet, któremu powierzono wykonanie rozkazu ajatollaha Chomeiniego w sprawie egzekucji opozycjonistów. Dokładna liczba ofiar Komitetu Śmierci nie jest znana, ale szacuje się że w ciągu pół roku zabito co najmniej 2 500 więźniów. Niektóre źródła podają jednak dużo wyższe liczby i jako górną granicę wskazują 30 tysięcy zabitych.
Irańscy komentatorzy uważali, że ajatollah Chamenei faworyzuje Raisiego i przygotowuje go do roli najwyższego przywódcy. Taka teoria zyskała fanów zwłaszcza w ostatnich latach, w związku z pogarszającym się stanem zdrowia 85-letniego już ajatollaha Chameneiego. Przy czym sprawa sukcesji w Iranie jest od lat przedmiotem debaty i na przestrzeni lat wskazywano różnych potencjalnych następców Chameneiego. W związku z tym teorie mówiące o Raisim jako kolejnym najwyższym przywódcy, od zawsze były prowadzone na granicy politycznych spekulacji i należało podchodzić do nich z pewnym dystansem.
Co po Raisim?
Zgodnie z irańską konstytucją, władzę po śmierci Raisiego przejął pierwszy wiceprezydent, Mohammad Mokhber. Będzie on rządził jednak tylko tymczasowo, gdyż wybory nowego prezydenta powinny odbyć się w ciągu następnych 50 dni. To oznacza początek skomplikowanych politycznych rozgrywek. Z oczywistych względów nie znamy jeszcze nazwisk wszystkich potencjalnych kandydatów, jednak wydaje się że szczególnie silnym kandydatem jest Mohammad Ghalibaf.
To emerytowany generał Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i były szef irańskiej policji. Po ściągnięciu munduru, Ghalibaf rozpoczął karierę polityczną. W latach 2005-2017 był burmistrzem Teheranu, a od 2020 r. jest spikerem parlamentu. Ghalibaf to konserwatysta, który nadal utrzymuje bliskie kontakty z wojskowymi.
Wybór Ghalibafa na stanowisko prezydenta dobrze wpisywałby się w szerszy trend jaki występuje w ostatnich latach w irańskiej polityce. Chodzi o stale rosnące wpływy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Strażnicy są ściśle związani ze stanowiskiem najwyższego przywódcy i wykorzystują to, aby wprowadzać członków Korpusu: obecnych czy emerytowanych na kluczowe stanowiska w państwie.
Przy czym trzeba pamiętać, że Ghalibaf od 2005 r. już trzykrotnie ubiegał się o stanowisko prezydenta i za każdym razem przegrywał. Dlatego na tym etapie wydaje się, że nazwisko nowego prezydenta to nadal otwarta kwestia.
Tym bardziej, że nie można wykluczyć scenariusza, że ze swoją kandydaturą wystąpi obecny pierwszy wiceprezydent Mohammad Mokhber, który po śmierci Raisiego, przejął jego obowiązki. Mokhber nie jest politykiem pierwszego planu, jednak posiada duże wpływy. Mokhber zasiada np. w Radzie ds. Celowości, która – mimo swojej dziwacznej nazwy – pełni ważną funkcje, rozstrzygając spory między parlamentem a Radą Strażników.
Kryzys sukcesyjny
Śmierć Raisiego następuje w bardzo trudnym momencie gdy idzie o irańską politykę wewnętrzną. Islamska Republika przechodzi bowiem przez głęboki kryzys legitymizacyjny. Zła sytuacja gospodarcza kraju połączona z ciągłym wetowaniem kandydatur bardziej umiarkowanych polityków, doprowadziła do politycznej apatii wśród wyborców.
W tegorocznych wyborach parlamentarnych zagłosowało tylko 41% uprawnionych, co jest najgorszym wynikiem od czasu islamskiej rewolucji. Według nieoficjalnych danych w samym Teheranie zagłosowało natomiast tylko 24% uprawnionych. Gdy okazało się, że część kandydatów nie zdobyła 20% wymaganych głosów i przeprowadzono drugą turę, frekwencja w irańskiej stolicy spadła do zaledwie 8%.
To duży problem dla władz Islamskiej Republiki, które starają się aby frekwencja wyborcza była jak najwyższa. Irańczycy traktują bowiem wysoką frekwencję jako legitymizującą do sprawowania rządów.
Po śmierci Raisiego, władzom będzie ciężko zmobilizować Irańczyków do głosowania. Apatia polityczna wśród wyborców, połączona z krótkim okresem kampanijnym (wybory odbędą się 28 czerwca, może doprowadzić do sytuacji, że Iran pobije kolejny rekord i frekwencja nie przekroczy nawet 40%. Zmobilizować wyborców będzie tym ciężej, że brakuje wyrazistych kandydatur, które mogłyby przyciągnąć ludzi do urn wyborczych. Tym bardziej, że politycy bardziej umiarkowani pewnie nie otrzymają zgody na start.
Kryzys bliskowschodni
Śmierć Raisiego następuje w bardzo trudnym momencie nie tylko z powodu uwarunkowań polityki wewnętrznej, ale również przez szerszą sytuację międzynarodową na Bliskim Wschodzie. Już dawno sytuacja w regionie nie była tak napięta.
Izraelska operacja w Strefie Gazy trwa ponad pół roku, a jej skutki już dawno rozlały się po całym Bliskim Wschodzie, zaczynając od potyczek na granicy libańsko-izraelskiej, przez ataki Hutich na statki handlowe, kończąc na ataku na irańską ambasadę w Damaszku i przeprowadzonym przez Islamską Republikę odwetowym ostrzale Izraela.
W takiej atmosferze, wielu zagrożeń wewnętrznych jak i zewnętrznych, wybór nowego prezydenta Iranu będzie bardzo trudnym zadaniem.
Nie należy się jednak łudzić, że nowy prezydent w znaczący sposób zmieni politykę zagraniczną Islamskiej Republiki. W Iranie polityka zagraniczna nie jest bowiem tworzona w gabinecie prezydenta, lecz podczas obrad tzw. Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. To 23-osobowe ciało, w skład którego wchodzą zarówno przedstawiciele najwyższego przywódcy i prezydenta. Określa ona ogólne kierunki w polityce zagranicznej oraz obronnej. Decyzje Rady podlegają następnie zatwierdzeniu przez najwyższego przywódcę, który ma tutaj finalne zdanie.
Dopiero gdy dana decyzja Rady zostanie zatwierdzona przez najwyższego przywódcę, jest ona przekazywana prezydentowi do realizacji.
W Islamskiej Republice bez zmian
Katastrofa prezydenckiego śmigłowca wywołała polityczne trzęsienie ziemi w Teheranie. W ciągu 50 dni należy wybrać następcę Raisiego, a zarówno sytuacja wewnętrzna, jak i międzynarodowa, utrudnia przeprowadzenie jakichkolwiek zmian na najwyższych stanowiskach władzy.
Ponadto, jeśli teorie mówiące o tym, że Raisi faktycznie był przygotowywany do objęcia roli nowego najwyższego przywódcy, to sprawa robi się jeszcze bardziej skomplikowana. Ajatollah Chamenei ma bowiem już 85 lat, a kwestia sukcesji powinna zostać rozstrzygnięta jeszcze przed jego śmiercią – nawet jeśli w drodze nieformalnego porozumienia. Tak, aby uniknąć kryzysu i walki frakcji podczas wyboru nowego najwyższego przywódcy.
Raisi był człowiekiem lojalnym, tak wobec najwyższego przywódcy, jak i idei Islamskiej Rewolucji. Wybranie jego następcy w tak krótkim czasie będzie zatem trudne, jednak nie niemożliwe. Tak jak wspomniałem, długoterminowe plany Islamskiej Republiki opracowywane są przez Najwyższą Radę Bezpieczeństwa Narodowego a nie przez samego prezydenta. System nie szuka zatem politycznego wirtuoza, lecz raczej lojalnego i sprawnego organizatora.
Nie można jednak stwierdzić, że wybór nowego prezydenta nie ma jakiegokolwiek znaczenia. Otóż, to kto zostanie teraz prezydentem, może wskazywać jaki kierunek Islamska Republika przyjmie w kolejnych latach. Jeśli będzie to Ghalibaf, to będzie oznaczało to dalszy wzrost wpływów Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Natomiast wybór np. umiarkowanego polityka mógłby wskazywać, że Iran będzie chciał ponownie otworzyć negocjacje z Amerykanami na temat powrotu do nuklearnego dealu z 2015 r.
Osobiście jednak uważam, że w obecnej sytuacji, gdy Bliski Wschód wrze, w Europie toczy się pełnoskalowa wojna, a ajatollah Chamenei ma już 85-lat, Islamska Republika nie może pozwolić sobie na żadne rewolucje w polityce i będzie chciała przede wszystkim utrzymać obecny kurs.