W piątek, 12 listopada, do Waszyngtonu przybył szejk Mohammed al Sani (minister spraw zagranicznych Kataru). Podjął go Antony Blinken, szef Departamentu Stanu USA. Spotkanie zakończyło się podpisaniem kilku „strategicznych porozumień” między USA a Katarem.
Oficjalnie porozumienia mówią o tym, że Katar ustanowi w swojej ambasadzie w Kabulu specjalną „sekcję amerykańską”, która będzie zapewniała obywatelom USA opiekę konsularną oraz będzie dbała o amerykańską ambasadę w Kabulu, która została ewakuowana w sierpniu, gdy talibowie wkroczyli do afgańskiej stolicy.
Jak jednak zgodnie twierdzą przedstawiciele amerykańskiego i katarskiego establishmentu (via agencja Reuters), porozumienia podpinane przez Blinkena i Saniego, czynią Katar faktycznym reprezentantem interesów USA w Afganistanie. Dyplomaci z Kataru mają być przede wszystkim pośrednikiem między USA a nowym rządem talibów w Afganistanie.
Amerykanie odmawiają oficjalnego uznania władzy talibów. Z tego też zapewne wynika ich niechęć do spotykania się z Afgańczykami w świetle fleszy.
Tymczasem Katar od 2012 r. gościł w swojej stolicy (Doha), biuro polityczne talibów, które miało odpowiadać za kontakty tej organizacji ze światem zewnętrznym. To właśnie członkowie biura talibów w Katarze, z mułłą Baradarem na czele, prowadzili negocjacje pokojowe z USA, które zakończyły się ostatecznie podpisaniem porozumienia w 2020 r.
Katar, który w latach 90. zaczął zarabiać krocie dzięki eksportowi gazu, jest krajem dużo mniejszym niż np. sąsiednia Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jednocześnie jednak Katar, mimo swoich małych rozmiarów, jest kluczowym graczem nie tylko w samej Zatokce Perskiej, ale na całym Bliskim Wschodzie. Wszystko dzięki soft power – dotowana przez rząd Al Jazeera jest jedną z najpopularniejszych telewizji w krajach arabskich, a katarska dyplomacja słynie ze swojej sprawności i potrafi wykorzystywać regionalne podziały na swoją korzyść np. po blokadzie Kataru przez KSA i ZEA (2017 r.), katarscy dyplomaci szybko zwrócili się o pomoc do Turcji i Iranu co skutecznie zniechęciło KSA i ZEA do podjęcia bardziej radykalnych kroków, tj. interwencji wojskowej.
Niewątpliwym atutem tego małego kraju jest także fakt, że właśnie na jego terytorium mieści się największa baza wojskowa USA w regionie – baza lotnicza Al Udeid.