Kadhimi, czyli premier na czas kryzysu

utworzone przez | maj 21, 2020 | Bagdadzka Perspektywa, Bliski Wschód | 0 komentarzy

W dniu 7 maja 2020 r. gabinet Mustafy Kadhimiego otrzymał wotum zaufania ze strony irackiego parlamentu. W ten sposób, po 6 miesiącach „bezkrólewia” Irak wybrał następcę premiera Mahdiego, który podał się do dymisji 1 grudnia ubiegłego roku pod naciskiem fali antyrządowych protestów, która ogarnęła wówczas południe kraju. Od czasu dymisji Mahdiego dużo się jednak zmieniło. Solejmani i Muhandis nie żyją. Napięcie między USA a Iranem stale wzrasta, za co niejako „rykoszetem” obrywa Irak wykorzystywany przez obie strony jako „plac boju”. Tymczasem w PMU doszło do rozłamu, a siły bezpieczeństwa nadal nie mogą poradzić sobie z niedobitkami Państwa Islamskiego. Jakby tego było mało – w związku ze spadkiem globalnych cen ropy naftowej – kraj znalazł się na skraju załamania gospodarczego. Nowy Premier zapowiedział dotkliwe reformy finansów publicznych, które mają ukrócić istniejące malwersacje. Plany przebudowy kraju wywołują jednak opór – tak w parlamencie, jak i na ulicach. Czy Kadhimi jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu? Czy jest on w stanie rozgonić czarne chmury gromadzące się nad Irakiem?

Lud chce upadku reżimu

29 listopada 2019 r. dotychczasowy premier Iraku, Adil Abdul Mahdi, podał się do dymisji. Jego odejście było spowodowane krwawą łaźnią, jaką siły bezpieczeństwa urządziły protestującym poprzedniej nocy – w starciach zginęło wtedy co najmniej 40 osób, z czego aż 33 w mieście Nasirijja. Protesty w Iraku trwały już wtedy od miesiąca i już wcześniej dochodziło do użycia ostrej amunicji przeciwko protestującym, jednak dopiero krwawa pacyfikacja z Nasririji doprowadziła do przelania czary goryczy. Teraz nie tylko protestujący i sadryści, ale także ajatollah Ali Sistani (duchowy przywódca irackich szyitów), zaczął żądać „głowy” Mahdiego. W tej sytuacji Mahdiemu nie pozostało nic innego jak ustąpić.

1 grudnia 2019 r. parlament przyjął dymisję Mahdiego, jednak w żaden sposób nie doprowadziło to do załagodzenia sytuacji w kraju. Wręcz przeciwnie – protesty, tak jak i ataki na demonstrantów, jeszcze nabrały na sile. Teraz, obok regularnych sił bezpieczeństwa, w pacyfikację protestów zaczęły coraz bardziej angażować się pro-irańskie milicje wchodzące w skład PMU oraz sadryści (którzy podczas protestów kilkukrotnie zmieniali front). Warto w tym momencie zapytać skąd tak ostra reakcja „rządzących” na protesty?

Motywy, którymi kierowali się młodzi Irakijczycy wychodząc na ulice były skomplikowane, a często nawet wzajemnie wykluczające się. Jednak to co jednoczyło wszystkich protestujących od Basry po Bagdad zasadzało się wokół postulatu gruntownej przebudowy dotychczasowych stosunków gospodarczych, społecznych i politycznych. Protestujący chcieli m.in. usunięcia dotychczasowych „elit” z życia politycznego, zniesienia obowiązującego w sposób nieformalny systemu muhasasa ta’ifia (podział stanowisk według klucza etniczno-religijnego, podobny do tego który znamy z Libanu), wznowienia zatrudniania w instytucjach sektora publicznego (państwo pozostaje największym pracodawcą w Iraku), zmiany prawa wyborczego i organizacji nowych wyborów – pod nadzorem ONZ. Co ważne, mimo że protesty miały miejsce tylko na szyickim południu, to demonstranci odrzucając muhasasę odrzucili także etniczno-religijne podziały istniejące w kraju. W ten sposób na spływających krwią ulicach zaczął rodzić się nowy model irackiego nacjonalizmu.

Dla zainteresowanych szerszym opisem irackich protestów, ich genezy oraz zakulisowych rozgrywek polecam moją dłuższą publikację na ten temat – Anatomia Irackiej Rewolucji.

Ustąpienie wobec protestujących oznaczałoby wywrócenie istniejącego w Iraku porządku politycznego do góry nogami. Na to nie chciała się zgodzić natomiast żadna z irackich partii politycznych, które pozostają przecież największymi beneficjentami „patologii” irackiego ustroju. Nawet Sadr, który dla zysku politycznego w wyborach z 2018 r. wykorzystywał hasła anty-muhasasa, w pewnym momencie – obawiając się radykalności demonstrantów – sam opowiedział się przeciwko protestom, a jego „niebieskie czapki” (stronnicy, ubrani w charakterystyczne niebieskie czapki) próbowały wyprzeć protestujących z bagdadzkiego placu Tahrir (arab. Wolność), który stał się centralnym punktem „rewolucji” w stolicy.

Po ustąpieniu Mahdiego, Irak de facto pogrążył się w anarchii. Protestujący, którzy nadal blokowali centralne punkty w wielu miastach na południu kraju, zapowiedzieli ich dalszą okupację do momentu aż ich żądania zostaną spełnione. Tymczasem – tak jak wspomniałem – próby rozbicia demonstracji uległy znacznej intensyfikacji. Coraz bardziej widoczne stało się także zaangażowanie w akcje pacyfikacyjne pro-irańskich formacji wchodzących w skład PMU – najczęściej udział w tym niechlubnym procederze zarzucano Kata’ib Hezbollah (KaH) oraz Asa’ib Ahl al-Haq (AAH). Milicjom nie udało się rozbić protestów, a co gorsza – doszło do sprzężenia zwrotnego. Wśród demonstrantów szybko zaczęły się rozpowszechniać anty-irańskie nastroje, które mimo że były obecne już na początku protestów, to jednak dopiero od grudnia 2019 r. zaczęły stawać się coraz bardziej powszechnymi. Ani Mahdi, który po 1 grudnia 2019 r. pozostał na stanowisku tymczasowego premiera, ani wielki ajatollah Ali Sistani nie byli już w stanie zapanować nad chaosem w jakim pogrążył się kraj. Tymczasem kolejne czarne chmury zaczęły gromadzić się nad Irakiem.

Budynek tzw. Tureckiej Restauracji, który stał się główną siedzibą rewolucjonistów w Bagdadzie. Obok znajduje się plac Tahrir. Źródło: Hassan Majed, WikiMedia, CC 4.0

This will not be a Benghazi”

29 grudnia 2019 r. amerykańskie lotnictwo zbombardowało, na pograniczu syryjsko-iracki, pozycje, wchodzącego w skład PMU, pro-irańskiego Kata’ibu Hezbollah. Dalszy bieg wydarzeń był już niezwykle szybki.

Dwa dni później, w Sylwestra 2019 r., członkowie KaH zorganizowali w Bagdadzie marsz żałobny ku pamięci bojowników poległych w wyniku amerykańskiego bombardowania. Na marszu pojawiła się cała śmietanka polityków i dowódców utożsamianych z „pro-irańskim stronnictwem” w Iraku. Na marszu obecni byli m.in. Hadi Amiri (szef Fatahu, drugiej największej partii politycznej w Iraku), Abu Mahdi Muhandis (szef KaH oraz wiceszef PMU) oraz Qais Khazali (szef milicji Asa’ib Ahl al-Haq, który w tym niesławnym amerykańskim nalocie stracił kuzyna).

Marsz żałobny szybko przerodził się w „grupę szturmową”, która najpierw wdarła się do Zielonej Strefy w Bagdadzie, a następnie zaatakowała amerykańską ambasadę. Atakowi z bliska przyglądał się przynajmniej jeden z pro-irańskiego tercetu – Qais Khazali, którego sfotografowano z jedną z tabliczek informacyjnych zerwanych z terenu amerykańskiej placówki. Całe zajście trwało kilka godzin, a sytuacja uspokoiła się dopiero wtedy gdy na miejsce dotarł iracki ISOF (Siły Specjalne, zwane popularnie Złotą Dywizją). To jednak nie położyło kresu amerykańsko-irańskiemu kryzysowi. Waszyngton grzmiał, a Trump „krzyczał” na Twitterze, że nie pozwoli na drugie Bengazi (w 2012 r. doszło tam do zamachu na amerykański konsulat w wyniku czego zginęły 4 osoby, w tym ambasador USA).

Dla osób zainteresowanych szczegółami ataku na amerykańską ambasadę polecam mój tekst poświęcony temu tematowi – „Atak na amerykańską ambasadę”.

Członkowie KaH szturmują teren amerykańskiego kompleksu

Amerykanie żądali zemsty i nie chcieli zadowolić się płotkami – należało zapolować na grubą rybę. Nad ranem 3 stycznia 2020 r. amerykański dron zbombardował konwój, który właśnie opuścił lotnisko w Bagdadzie. Wśród osób poruszających się w tym konwoju byli m.in. generał Ghassem Solejmani (szef Sił Kuds, mózg wielu irańskich operacji w Syrii i Iraku) oraz Abu Mahdi Muhandis (jeden z najbardziej wpływowych sojuszników Teheranu w Iraku). Jak wiemy Iran odpowiedział kilka dni później atakiem rakietowym na bazę al Asad. Jednak z perspektywy Iraku największe znaczenie w całym splocie wydarzeń miała śmierć Solejmaniego oraz Muhandisa, których wpływ na politykę wewnętrzną Iraku był nieoceniony. Dopiero ich śmierć miała ujawnić jak przemożny wpływ posiadali na iracką scenę polityczną.

Spotkanie dowódców PMU z Irańczykami, 2016 r. Na zdjęciu widoczni: Amiri (1) ówczesny szef Organizacji Badr, a obecnie także szef Fatahu, drugiej największej partii w parlamencie,  Solejmani (2) szef Sił Kuds w IRGC i Muhandis (3) wiceszef PMU, źródło: PMU

Bezkrólewie

Solejmani był szefem elitarnych Sił Kuds wchodzących w skład irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC, dalej także jako Korpus) oraz mózgiem irańskich operacji w Syrii i Iraku. Mimo, że irański wywiad zarzucał Solejmaniemu, że to jego polityka alienacji sunnitów przyczyniła się do sukcesów ISIS w 2014 r. (słynne zdobycie Mosulu), a nawet w pewnym momencie chciał dymisji generała, to nikt nie kwestionował tego jak duży wpływ Solejmani posiadał na kreowanie polityki Iranu wobec Syrii i Iraku. Solejmani dzięki swojej ogromnej charyzmie, skromności oraz rozległym kontaktom, rozciągnął irańską sieć wpływów od Bejrutu po Bagdad i od Bagdadu do Saany. Na którymkolwiek z frontów obsadzonych przez szyickie milicje się pojawił wszędzie wywoływał egzaltację wśród zebranych, którzy wpatrywali się w niego jak w obrazek.

Za tym wizerunkiem przypominającym nieco podstarzałego, poczciwego wujka, krył się jednak niezwykle przebiegły gracz, który od lat działał na odcinku zachodnim „eksportując islamską rewolucję” do Syrii i Iraku. Przez niektórych bywał nawet nazywany irańskim namiestnikiem w Iraku, i trudno się temu dziwić. Przykładowo, gdy irackie partie już na początku listopada 2019 r. chciały odwołać premiera Mahdiego, to właśnie Solejmani miał helikopterem przylecieć do Zielonej Strefy i przekonać zebranych polityków do utrzymania u władzy, ustępliwego wobec Iranu, Mahdiego.

Jego najpilniejszym „uczniem” był natomiast Abu Mahdi Muhandis, który jeszcze w czasach wojny iracko-irańskiej przeszedł na stronę Iranu i rozpoczął współpracę z Korpusem. Muhandis oficjalnie był tylko wiceszefem PMU, jednak faktycznie to on – a nie Falih Fayyad (szef PMU) – był numerem 1 w tej organizacji. To także Muhandis sabotował wszelkie próby integracji PMU w skład irackiej armii – najpierw nie podporządkowując się dekretowi premiera Abadiego z 2018 r., a następnie dekretowi Mahdiego z 2019 r. Muhandis traktował PMU jako swoje udzielne księstwo i chronił je przed jakimikolwiek ingerencjami rządu. Nawet wtedy, gdy w listopadzie 2019 r. protesty niczym walec przetaczały się przez południe Iraku, a Mahdi podjął ostatnią próbę reformy znosząc stanowisko wiceszefa PMU i oferując w zamian Muhandisowi stanowisko szefa sztabu PMU (o ograniczonych kompetencjach) – Muhandis po prostu odmówił premierowi i dalej działał jako wiceszef organizacji. Przemożny wpływ Muhandisa w PMU najlepiej obrazuje chyba fakt, że nawet jego formalny przełożony Falih Fayyad (szef PMU) popierał dekret Mahdiego, jednak w żaden sposób nie był w stanie wpłynąć na Muhandisa. Jak pewny swojej pozycji – w sporze z Fayyadem – był Muhandis najlepiej pokazuje sytuacja z lata 2019 r., gdy Mahdi, na spółkę z Fayyadem, próbowali rozbroić złożoną z chrześcijan 30. Brygadę PMU – plan ten storpedował Muhandis, który osobiście wstawił się za milicją, uznając prawdopodobnie , że rozwiązanie którejkolwiek z formacji wchodzących w skład PMU może okazać się niebezpiecznym precedensem.

Od lewej: Solejamani oraz Muhandis

Czasami bywa, że wpływ poszczególnych jednostek na bieg wydarzeń bywa przeceniany – jednak w przypadku Iraku okazało się, że Solejamani i Muhandis byli właśnie tymi jednostkami, które spajały fragmenty iracko-irańskiej układanki w całość. Gdy ich zabrakło, w szeregach PMU szybko zapanował chaos, a górę zaczęły brać partykularne interesy poszczególnych formacji. Kata’ib Hezbollah chciał utrzymać kruchy status quo, a grupy powiązane z Nadżafem i ajatollahem Sistanim zaczęły intensyfikować swoje starania – podejmowane już od lata 2019 r. – o implementację dekretów Abadiego i Mahdiego o reformie PMU – chcąc tym samym doprowadzić do ograniczenia irańskich wpływów w siłach bezpieczeństwa. Obok tego sporu pojawiły się także konflikty w łonie samych pro-irańskich milicji, które po śmierci Muhandisa zaczęły żądać od KaH ustępstw i rezygnacji z części posiadanych przywilejów – na rzecz mniejszych milicji np. Asa’ib Ahl al-Haq, którego lider Qais Khazali został 3 stycznia 2020 r. wpisany przez Amerykanów na listę terrorystów za swój udział w ataku na ambasadę USA.

Irańczycy nie mieli teraz ani narzędzi ani ochoty na położenie kresu fermentowi rosnącemu w szeregach PMU. Po śmierci Solejmaniego, w Teheranie zapanował chaos. Dotychczas portfolio Iraku należało niepodzielnie do Solejmaniego i jego Sił Kuds – inne organizacje odgrywały tutaj rolę drugoplanową. Jednak następca Solejamniego, Ismail Ghani, nie był w stanie „z miejsca” wskoczyć „w buty” zmarłego generała – Ghani, dotychczasowy zastępca Solejmaniego, odpowiadał za działanie na kierunku wschodnim (Afganistan i Pakistan), podobno słabo mówi po arabsku i wśród stronników Iranu w Syrii i Iraku pozostaje mało znaną personą. W ten sposób prymat IRGC w dzierżeniu „portfolio Iraku” umarł wraz z Solejmanim.

Gen. Ismail Ghani (nowy szef IRGC), źródło: Agencja Tasnim

Obok ludzi Solejmaniego w Iraku działał oczywiście irański wywiad, jednak on także nie był gotowy na przejęcie roli Solejamaniego – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że generał prawdopodobnie nie angażował w niektóre operacje nikogo spoza Korpusu. Zapanowanie nad chaosem było tym trudniejsze, że w przededniu śmierci Solejmaniego, na irackich ulicach coraz donośniej było słychać anty-irańskie hasła.

W tej sytuacji Irańczycy – niepewni swoich możliwości i kierunków w jakich zmierza sytuacja u zachodniego sąsiada – postanowili chwilowo nie mieszać się bezpośrednio w sprawy wewnętrzne Iraku. Z nieoficjalnych informacji wynika, że po śmierci Solejamniego, ingerencje Iranu stały się dużo bardziej delikatne. Irańczycy zamiast – tak jak wcześniej – narzucać pewne rozwiązania Bagdadowi, postanowili zejść teraz na drugi plan i podzielić zadania Solejamniego między kilka zaufanych osób, których związki z Iranem nie były aż tak rzucające się w oczy. I tak koordynację działań pomiędzy różnymi pro-irańskimi milicjami PMU powierzono nie komuś z Korpusu czy irańskiego wywiadu, lecz Muhammadowi Kawtharaniemu (emisariuszowi Hezbollahu na Irak). Ta zmiana w polityce Teheranu nie umknęła jednak uwadze Amerykanów, którzy wkrótce później zaoferowali do 10 mln dolarów za informacje o Kawtharanim.

Punktem kulminacyjnym tej zakulisowej walki o wpływy w PMU stała się obsada wakatu powstałego w wyniku śmierci Muhandisa – stanowiska szefa sztabu PMU. Kata’ib Hezbollah, przy pomocy innych pro-irańskich grup, powołał na tę funkcję członka KaH, Abdulaziza al-Mohammadawiego (pseudonim „Abu Fadak”, to znaczy wujek). Milicje powiązane z Nadżafem (Sistani) oprotestowały ten wybór i zażądały jego unieważnienia, jednak KaH nie chciał ustąpić. W efekcie w końcówce kwietnia 2020 r. cztery milicje tworzące tzw. „grupę z Nadżafu” wystąpiły z szeregów PMU i oddały się do dyspozycji premiera. Ciężko przecenić doniosłość tego wydarzenia, gdyż podstawą ideologiczną powołania PMU była fatwa wydana w 2014 r. przez ajatollaha Sistaniego – tego samego, który de facto kierował poczynaniami „grupy z Nadżafu”. W momencie gdy milicje powiązane z Sistanim wystąpiły z PMU, stało się oczywiste że dalsze istnienie PMU w obecnym kształcie jest niemożliwe – mówiąc wprost, opuszczenie PMU przez „grupę z Nadżafu” pozbawiło PMU resztek legitymacji do dalszego istnienia.

Zdjęcie
Spotkanie w Kom (Iran) po śmierci Solejamniego i Muhandisa, styczeń 2020 r. Na zdjęciu obecni dowódcy milicji wchodzących w skład PMU. Najważniejsze dwie postacie to Sadr (3 od lewej) oraz Akram al-Kaabi (3 od prawej), lider Harakat al-Nujaby

Przepis na premiera

Zamęt jaki wybuchł w szeregach PMU po śmierci Solejmaniego i Muhandisa oraz wzrastające napięcie między USA a Iranem, spotęgowały jeszcze zamęt panujący w Iraku. Trzeba bowiem pamiętać, że w momencie gdy Amerykanie bombardowali konwój wyjeżdżający z lotniska w Bagdadzie, Mahdi był tylko osobą tymczasowo pełniąca obowiązki szefa rządu. Trzeba było teraz wybrać nowego premiera.

Iran, podobnie jak w przypadku zamętu w PMU, postanowił angażować się w formację nowego rządu w jak najmniejszym stopniu. Sympatie protestujących, którzy nadal okupowali wiele ulic i placów na południu Iraku, lekko przechylały się na stronę Amerykanów – mimo że niewielu z protestujących otwarcie poparło zabójstwo Solejmaniego i Muhandisa. Ostatnia rzecz jakiej Teheranowi potrzeba było teraz, to oskarżenia że Irańczycy próbują zadecydować o obsadzie nowego rządu w Iraku. Nie oznaczało to jednak, że Teheran dał Irakijczykom wolną rękę – Irańczycy nadal działali za kulisami, odwiedzając Irak i zapraszając Sadra i Amiriego do Iranu, lecz sposób w jaki to robili był bardziej dyskretny i powściągliwy od tego co obserwowaliśmy wcześniej. To nie były już te czasy, gdy Solejamni helikopterem wlatywał do Zielonej Strefy i tłumaczył posłom jak mają głosować.

I tak główną inicjatywę przy wyborze nowego premiera, za cichym przyzwoleniem Iranu, przejął teraz Sadr, który po konsultacjach z Amirim miał zaproponować na stanowisko premiera Mohammeda Allawiego – byłego ministra w rządzie Malikiego. Zaproponował to być może zbyt duże słowo, bo prezydent Salih wręczając 1 lutego 2020 r. Allawiemu nominację na premiera nie powiedział wprost, które partie go zaproponowały (nieoficjalnie wiele źródeł, zwłaszcza irańskich, mówiło jednak, że był to kandydat Sadra, co zresztą Sadr później potwierdził w wywiadzie dla Sharqiya TV).

Początkowo kandydatura Allawiego wydawała się dobrym pomysłem. Już kilka tygodni przed otrzymaniem oficjalnej nominacji, mieszkający w Bejrucie Allawi nawiązał kontakt z irackimi politykami, którzy zaczęli sondować powierzenie mu misji utworzenia nowego rządu. Wkrótce przy Allawim została utworzona cała grupa robocza, która zaczęła przygotowywać grunt pod dalsze posunięcia. Problemem tej kandydatury było jednak zaproponowanie przez Allawiego, aby przyszły rząd był rządem technokratycznym. Zamiast „starego zwyczaju” powierzania partiom politycznym „należnych im” miejsc w rządzie, Allawi miał zaproponować im współfinansowanie na poziomie 80% różnych projektów inwestycyjnych. O ile nie wywołało to zbyt dużego oporu wśród partii szyickich, o tyle całkowicie wyalienowało partie sunnickie i kurdyjskie, które poczuły się oszukane. Mimo to, nawet bez sunnitów i Kurdów, Allawi mógł być niemal pewny wyboru na nowego premiera. No właśnie, niemal.

Tydzień przed upływem terminu na utworzenie nowego rządu, Muktada Sadr udzielił godzinnego wywiadu dla Sharqiya TV. Słowa, które podczas niego padły miały zadecydować o losie Allawiego. Przez cały wywiad Sadr przechwalał się, że to on jest głównym architektem rządu Allawiego, że to on utrzymuje porządek na irackich ulicach (w owym czasie „niebieskie czapki” nasiliły swoje ataki na protestujących) oraz, że to on trzyma w ryzach obóz szyicki – jednocześnie nie szczędził uwag w kierunku Sunnitów i Kurdów, odwołując się do czasów irackiej wojny domowej.

Wywiad ten doprowadził do rozłamu wśród dotychczasowych sojuszników Sadra, którzy – wściekli za pyszałkowatość Sadra – postanowili „utrzeć mu nosa” wycofując swoje poparcie dla Allawiego. Gdy stało się jasne, że Allawi nie ma szans na uzyskanie wotum zaufania, także Sadr cofnął swoje poparci. W tej sytuacji Allawi wycofał swoją kandydaturę (zanim jeszcze parlament nad nią zagłosował) i wyjechał z powrotem do Bejrutu.

Mohammed Allawi, źródło: Biuro Prezydenta Iraku

Teraz – zgodnie z Konstytucją – prawo do wskazania nowego premiera przeszło na prezydenta Saliha. Ten 17 marca 2020 r. wybrał chyba najgorzej jak mógł, powierzając misję utworzenia nowego rządu Adnanowi Zurfiemu – byłemu gubernatorowi Nadżafu (stanowisko to objął z nadania wojsk okupacyjnych w 2004 r. a nie w wyniku wyborów). Ten, mimo że – w przeciwieństwie do Allawiego – dysponował własnym zapleczem politycznym (jest przewodniczącym koła poselskiego partii Nasr, byłego premiera Abadiego) to jednocześnie był skonfliktowany z niemal każdą ważniejszą partią – tak z pro-irańskim Fatahem, który krytykował za uległość wobec Iranu, jak i z Sadrem, milicje którego zwalczał podczas amerykańskiej okupacji. W ten sposób szanse „kowboja z Nadżafu” na zostanie premierem były marne już od samego początku. Paradoksalnie – podobnie jak w przypadku Allawiego – najdłużej Zurfiego popierał Sadr (i to mimo dawnych sporów).

Adnan Zurfi, źródło: Shafaqna

Kandydatura Zurfiego, która bądź co bądź była mocno pro-amerykańska (Zurfi zapowiedział m.in. reformę PMU), zaalarmowała decydentów w Teheranie, którzy wkrótce później zaczęli z powrotem angażować się w politykę wewnętrzną Iraku. Po kilku dniach od nominacji Zurfiego na nowego premiera, w Iraku pojawił się Ali Szamchani, członek Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Iranu oraz bliski współpracownik ajatollaha Chameneiego. W kilka tygodni później w Iraku pojawił się kolejny emisariusz – tym razem był to Ismail Ghaani, nowy szef Sił Kuds. Wydźwięk wizyt obu panów był jasny – „każdy, byle nie Zurfi”. W ten sposób kandydatura kowboja z Nadżafu została pogrzebana – podobnie jak w przypadku Allawiego, Zurfi sam cofnął swoją kandydaturę zanim parlament nad nią zagłosował. Na czoło wyścigu o posadę premiera wysunął się teraz nowy lider – Mustafa Kadhimi.

KONIEC CZ. I – c.d.n.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Doceniasz moją pracę? Możesz postawić mi wirtualną kawę, klikając w przycisk obok.

Zostań patronem Bloga

Możesz zostać także stałym Patronem Bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do moich artykułów i udział w sesjach Q&A. Tutaj znajdziesz szczegóły.

TOMASZ RYDELEK

Autor, założyciel Pulsu Lewantu

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Tomasz Rydelek

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Doceniasz moją pracę? Możesz postawić mi wirtualną kawę, klikając w przycisk obok.

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do newslettera, a już żaden tekst Cię nie ominie.