Co wiemy o chińsko-irańskiej umowie o 25-letniej współpracy. Między prawdą a mitem

utworzone przez | mar 30, 2021 | Bliski Wschód, Q | 0 komentarzy

W sobotę, 27 marca 2021 r., szef chińskiego MSZ-u, Wang Yi podpisał w Teheranie chińsko-irańską umowę o 25-letniej współpracy. Niektórzy twierdzą, że Chińczycy zobowiązali do zainwestowania w ciągu najbliższych 25 lat aż 400 mld w irańską gospodarkę. Inni twierdza nawet, że chińsko-irański układ to pierwszy krok do obalenia amerykańskiej hegemonii na Bliskim Wschodzie. Prawda jest jednak dużo bardziej skomplikowana i o wiele mniej sensacyjna.

Początki spekulacji

Pierwsze wzmianki o chińsko-irańskiej umowie dotyczącej długofalowej współpracy sięgają 2016 r., gdy prezydent Xi Jinping odbył swoją pierwszą podróż na Bliski Wschód. Jednym z krajów, który odwiedził wówczas chiński przywódca był właśnie Iran. To tutaj, w Teheranie, po spotkaniu Xi Jinpinga z wielkim ajatollahem Alim Chameneim, miał zrodzić się pomysł zawarcia umowy o strategicznej współpracy.

Chińskie plany zacieśnienia współpracy z Iranem szybko stały się tematem rozważań zachodniej prasy. Rozmowy chińsko-irańskie stale się jednak przeciągały i – jak się zdawało – temat statregicznej współpracy upadł. Przełomem okazał się 2020 r., gdy w prasie zaczęły pojawiać się informacje, że rozmowy chińsko-irańskie są na bardzo zaawansowanym poziomie. Wkrótce w mediach pojawiły się także przecieki dotyczące treści rzekomej umowy.

Prawdziwą „bombą” okazał się artykuł Petroleum Economist, który twierdził że na podstawie negocjowanej umowy Chiny zainwestują w Iranie 400 mld dolarów. Smaczku całej sprawie dodały także rewelacje lokalnej prasy irańskiej, która twierdziła że umowa pozwoli na tworzenie chińskich baz wojskowych w Iranie, czy nawet całkowite przejęcie przez Chińczyków kilku strategicznych irańskich wysp położonych w Zatoce Perskiej.

Mit a rzeczywistość

Prawda jest jednak taka, że ani dziennikarze Petroleum Economist ani lokalni irańscy dziennikarze nigdy nie ujawnili dowodów potwierdzających swoje rewelacje na temat chińsko-irańskiego układu. Ponadto wiadomości na temat 400 mld inwestycji czy chińskich instalacji wojskowych w Iranie nijak się mają do faktycznej chińskiej polityki w regionie.

Pekin w swojej bliskowschodniej polityce stara się znaleźć złoty środek, zacieśniając zarówno współpracę z Iranem, jak i Arabią Saudyjską czy ZEA, czyli największymi krytykami „reżimu ajatollahów”. Celem chińskiej polityki w regionie jest przede wszystkim maksymalizacji zysków gospodarczych oraz niealienowanie żadnego z regionalnych graczy. Zainwestowanie 400 mld dolarów w Iranie zostałoby zaś odebrane jako polityczna deklaracja, jawne opowiedzenie się po stronie Teheranu, co szybko doprowadziłoby do załamania układów Pekinu z monarchiami po arabskiej stronie Zatoki. Na to Chiny, dla których Arabia Saudyjska jest głównym dostawcą ropy naftowej, nie mogą sobie pozwolić. Chińczycy robią wszystko aby utrzymać dobre relacje zarówno z Rijadem, jak i Teheranem i nie dać się wciągnąć w regionalne rozgrywki. Nie bez przyczyny, Xi Jinping, podczas swojej pierwszej bliskowschodniej wizyty, odwiedził zarówno KSA, jak i Iran – w ten sam sposób postąpił teraz Wang Yi, który przed podpisaniem traktatu z Irańczykami, spotkał się z MBSem w nowopowstającym mieście Neom.

Analiza twardych danych dotyczących skali chińskich inwestycji w regionie Zatoki także nie wskazuje, aby Pekin w jakikolwiek sposób faworyzował współpracę z Teheranem. W latach 2010-2020 Chiny zainwestowały w Iranie tylko ok. 18,2 mld dolarów, podczas gdy w tym samym czasie wartość chińskich inwestycji w KSA i ZEA wyniosła odpowiednio 30,6 oraz 29,5 mld dolarów. Skala chińskich inwestycji w Iranie nie wzrosła nawet wówczas, gdy Iran został objęty amerykańskimi sankcjami, co spowodowało wycofanie się z irańskiego rynku europejskiej konkurencji, która dotychczas zaciekle rywalizowała z chińskimi firmami o kontakty w irańskim sektorze energetycznym.

Chiny nie wykazują także zbyt dużego zainteresowania w zakresie budowy baz wojskowych w regionie Zatoki. Taka decyzja także miałaby duże konsekwencje polityczne i to daleko wykraczające poza region. Pekin pozostaje największym beneficjentem amerykańskiego aparatu bezpieczeństwa w regionie Bliskiego Wschodu. To właśnie dzięki amerykańskiej marynarce, zapewniającej swobodę żeglugi na wodach Zatoki, Chiny mogą importować z regionu ogromne ilości surowców energetycznych niezbędnych chińskiej gospodarce. Co ciekawe Pekin co najmniej kilkukrotnie aktywnie działał na rzecz utrzymania amerykańskiego aparatu bezpieczeństwa w regionie np. popierając interwencję w Iraku w 2003 r., czy naciskając na Iran w sprawie JCPOA. Dotychczas, mimo coraz gorszych relacji na linii Pekin-Waszyngton, Chiny nie rzuciły Amerykanom rękawicy na bliskowschodnim teatrze zmagań, gdyż ruch ten obarczony byłby zbyt dużym ryzykiem i w najgorszym przypadku mógłby nawet doprowadzić do problemów w dostawie do Chin bliskowschodnich surowców energetycznych.

Akcja dezinformacja

Trzeba jednocześnie podkreślić jednak, że spekulacje na temat potencjalnych zapisów chińsko-irańskiej umowy były na rękę zarówno Pekinowi, jak i Teheranowi. Trzeba bowiem uwzględnić szerszy kontekst tych spekulacji.

Informacje na temat 400 mld chińskich inwestycji w Iranie pojawiły się w 2020 r., gdy zarówno Pekin, jak i Teheran pozostawały w ostrym sporze z ówczesną administracją prezydenta Trumpa.

Irańczycy, którzy prawdopodobnie byli źródłem większości „przecieków”, chcieli pokazać Ameryce, że jeśli nadal będzie prowadziła wobec Iranu tzw. politykę maksymalnej presji, to Teheran zdecyduje się na zwrot ku wschodowi i zacieśnienie współpracy z Chinami – głównym nemezis prezydenta Trumpa.

W podobny sposób te spekulacje wykorzystywali Chińczycy, pokazując Waszyngtonowi że są gotowi do rozpoczęcia wojny proxy, gotowi do udzielenia szerokiego wsparcia głównemu bliskowschodniemu adwersarzowi Ameryki, Iranowi.

Układ z Teheranu

Ani strona chińska ani irańska nie podały do publicznej wiadomości treści umowy o strategicznej współpracy, którą podpisano 27 marca 2021 r. w Teheranie. Z pewnością będzie to powodem dalszych spekulacji o sekretnych knowaniach Iranu i Chin. Jakkolwiek, nie ma żadnych racjonalnych podstaw, aby wierzyć w doniesienia o 400 mld planowanych chińskich inwestycji w Iranie, czy tym bardziej w plotki o chińskich wojskach po irańskiej stronie Zatoki.

Osobiście w pełni zgadzam się tutaj z Łukaszem Przybyszewskim z ASzWoj, który twierdzi że umowa zawarta między Pekinem a Teheranem prawdopodobnie w żaden sposób nie odbiega od wielu podobnych umów, które Chiny zawarły już z ZEA czy Arabią Saudyjską.

Mało tego, nawet strona chińska zdaje się już powoli zmęczona skalą spekulacji otaczających umowę Chiny-Iran. Pekin zdaje się obawiać, że pozwolenie na irańską akcję dezinformacyjna na temat umowy, może doprowadzić do pogorszenia się kontaktów Chin z arabskimi monarchiami Zatoki. Rzecznik chińskiego MSZ-u, Zhao Lijian, pytany o dokładną skalę planowanych inwestycji w Iranie, wprost odparł, że umowa nie zawiera żadnych konkretnych liczb, lecz określa raczej ogólne ramy, w których będzie prowadzona chińsko-irańska współpraca w przyszłości.

Reasumując, moim zdaniem nie ma żadnych racjonalnych podstaw aby uważać chińsko-irański układ o 25-letniej współpracy za dokument przełomy, który nada nowe tempo relacjom na linii Teheran-Pekin. Umowa zdaje się także w żaden sposób nie zagrażać amerykańskim interesom w regionie. Moim zdaniem, zwiększenia chińskich inwestycji w Iranie należy oczekiwać dopiero po osiągnięciu przez Amerykę i Iran kompromisu w sprawie JCPOA. Do tej pory Pekin, jako żywo zainteresowany uregulowaniem sprawy irańskiego programu nuklearnego, nie będzie skory do zdecydowanego wzmacniania pozycji Teheranu i ograniczy się najpewniej tylko do zakupu irańskiej ropy naftowej po preferencyjnych cenach.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Doceniasz moją pracę? Możesz postawić mi wirtualną kawę, klikając w przycisk obok.

Zostań patronem Bloga

Możesz zostać także stałym Patronem Bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do moich artykułów i udział w sesjach Q&A. Tutaj znajdziesz szczegóły.

TOMASZ RYDELEK

Autor, założyciel Pulsu Lewantu

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Tomasz Rydelek

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do newslettera, a już żaden tekst Cię nie ominie.

Zostań stałym Patronem bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do artykułów i udział w sesjach Q&A.