W zeszłym tygodniu sytuacja w północno-wschodniej Syrii zmieniała się niemal z godziny na godzinę. Gdy wiceprezydent Mike Pence ogłosił amerykańsko-tureckie zawieszenie broni część uznała, że to już ostatni zwrot akcji. Jednak – wygląda na to – że nic bardziej mylnego! Teraz wygląda na to, że Amerykanie nadal mają plany współpracy z siłami SDF. #60sekund
1. SDF – wbrew obawom sceptyków – przestrzega (przynajmniej częściowo) zawieszenia broni. Jak powiedział głównodowodzący siłami SDF Mazloum Abdi, w wywiadzie dla Al Arabiji, podlegli mu bojownicy wycofali się już z wielu pozycji np. z miasta Ras al-Ajn, gdzie z ogromną zaciekłością stawiali opór pro-tureckim rebeliantom. Według Abdiego, siły SDF wycofają się wkrótce także z innych pozycji na odcinku między Tell Abyad a Ras al-Ajn. Problem pozostaje sprawa pozostałych terenów w 32-kilometrowej strefie bezpieczeństwa (np. Kobani), z których SDF nie chce się wycofać. Pytanie jednak czy w tej sprawie ostatnie zdanie będzie należało do nich? A wiele wskazuje, że raczej nie. Decyzje w tej sprawie mogą bowiem zostać podjęte „nad głowami SDF-u”.
2. W najbliższy wtorek do Rosji uda się prezydent Erdogan, gdzie będzie chciał ustalić wspólne stanowisko wobec problemu północno-wschodniej Syrii. Moskwa będzie z pewnością naciskać na powrót oddziałów SAA na granicę syryjsko-turecką. Ankara wysłała już pierwsze sygnały, że nie jest temu całkowicie przeciwna (vide sytuacja pod Manbij). Jednak Turcy stawiają jeden warunek – siły kurdyjskie muszą wycofać się z 32-kilometrowego pasu bezpieczeństwa. Wydaje się, że Rosja nie będzie tutaj robiła problemów i obie strony dojdą do następującego porozumienia:
- pas ziem między Tell Abyad a Ras al-Ajn zostanie pod kontrolą turecką;
- Kurdowie wycofają się z pasa buforowego;
- kontrolę nad pozostałą częścią granicy przejmie SAA.
———————————————–
3. Mark Esper, szef amerykańskiego Departamentu Obrony, zapowiedział, że wycofywanie amerykańskich sił z Syrii to kwestia tygodni a nie dni.
———————————————–
4. Ilham Ahmed, szefowa komitetu wykonawczego SDC (polityczne ramię SDF) wylądowała w niedzielę wieczorem w Waszyngtonie. Według informacji, do których dotarł Al Monitor, Ahmed ma prosić Trumpa o niewycofywanie Amerykanów w Syrii, zabezpieczenie autostrady M4 (Aleppo-Mosul) oraz ochronę kurdyjskich miast np. Kobani. Można by to określić „pobożnymi życzeniami”, gdyby nie pewien szczegół.
———————————————–
5. W niedzielę rano gościem w Fox News był republikański senator Lindsey Graham, który jeszcze do niedawna – w odpowiedzi na turecką inwazję – chciał nałożenia na Turcję ostrych sankcji przez Kongres. Jednak we wspomnianym wywiadzie Graham stwierdził, że w weekend rozmawiał z Trumpem (obaj panowie utrzymują bardzo bliskie stosunki) i zmienił swoje zdanie w sprawie Syrii. Zdaniem Grahama – jeśli Biały Dom dobrze rozegra swoje karty – to może osiągnąć historyczne zwycięstwo. Oto co w skrócie wymyślił Trump i przedstawił Grahamowi:
- ustanowiona zostanie strefa zdemilitaryzowana między Kurdami a Turkami, strefa zostanie zabezpieczona przez siły międzynarodowe, nie będzie tam Amerykanów (ale zapewnia oni wsparcie powietrzne siłom rozjemczym);
- Amerykanie i lokalna administracja kurdyjsko-arabska utworzą wspólną spółkę, która zajmie się wydobycie ropy naftowej z pól położonych nad Eufratem (lwia część syryjskich zasobów naftowych znajduje się obecnie pod kontrolą SDF). Część pieniędzy z tego źródła zostanie przeznaczona na sfinansowanie małego amerykańskiego garnizonu (?) – w wypowiedzi Grahama pada określenie „small force”.

6. Sytuacja wygląda bardzo ciekawie. Pytanie jednak czy pomysł Trumpa, o którym mówił Graham faktycznie jest omawiany oraz jak zapatrują się na niego sam SDF. Teoretycznie – w sytuacji gdy kontrola nad granicą syryjsko-turecką trafiłaby w ręce SAA – nie byłaby to najgorsza opcja dla SDF-u. Kurdyjskie siedziby nie musiałyby się obawiać czystek etnicznych a reszta terenów mogłaby cieszyć się względną swobodą. W sytuacji dealu USA-SDF, Kurdowie w pasie 32-km (tam gdzie SAA kontrolowałaby granicę) prawdopbnie nie zostaliby rozbrojeni
SDF nadal posiada dużą swobodę negocjacyjną, gdyż nie wpuściło SAA (armia wierna Damaszkowi) do miast przez siebie kontrolowanych. Większość żołnierzy SAA, przebywających obecnie na „terenach SDF”, stacjonuje głownie w mniejszych miejscowościach. Nawet jeśli na niektórych odcinkach SAA weszła do miast (np. w Manbij, czy Kobane), to SAA nie jest tam jedyną siłą, gdyż SDF także przebywa w tych miejscowościach i nieufnie przygląda się działaniom SAA. Pojawiły się także niepotwierdzone informacje, że SDF blokowało wjazd SAA do niektórych miast np. do Rakki.
Dowództwo SDF-u, w obliczu amerykańsko-tureckiego zawieszenia broni, może czuć się także względnie bezpiecznie, gdyż Turcy raczej nie pójdą dalej niż 32 km w pasie Tell Abyad-Ras al-Ajn (groziłoby to niemal pewną obu partyjną zgodą w Kongresie na sankcje). Na korzyść Kurdów wpływa także to, że – tak jak mówi Esper – Amerykanie będą wycofywali się z Syrii jeszcze kilka tygodni.
SDF nie musi marnować tego czasu na negocjacje z rządem w Damaszku, który już zapowiedział, że nie pozwoli na powtórzenie w Syrii „modelu irackiego Kurdystanu”. Zamiast tego SDF może próbować nakłonić swoich dotychczasowych partnerów – Amerykanów, Francuzów i Brytyjczyków do pozostania w Syrii. Słowa Grahama wskazują, że byłoby to łatwiejsze niż się wydaje – w końcu sam Biały Dom ma pozytywnie podchodzić do dalszej współpracy z Kurdami.
Ze stworzeniem koalicji do patrolowania strefy zdemilitaryzowanej też mogłoby być mniej problemów niż się zdaje – turecka inwazja podniosła ogromne larum w Lidze Państw Arabskich, które uznały działania Turków za nie tyle wymierzone w Syrię, co w cały świat arabski. Już w początkowych dniach inwazji, na zaproszenie Egipcjan, do Kairu miała przybyć także delegacja SDF-u. To właśnie kraje arabskie, z wsparciem Francji i UK, wydają się naturalnymi sojusznikami USA przy tworzeniu wspomnianej strefy zdemilitaryzowanej. Na marginesie warto dodać, że o zaangażowaniu LPA w stworzenie takiej strefy wzdłuż granicy syryjsko-tureckiej było dyskutowane już rok temu, gdy Turcy także grozili inwazją (jako, że Turcy nie zmaterializowali swoich gróźb, to i temat zaangażowania LPA upadł).
Wygląda na to, że sytuacja w północno-wschodniej Syrii znów wkrótce może zmienić się o 180 stopni. Jednak czy na pewno tak się stanie? Czy Graham nie koloryzował? Czy kraje arabskie skłonne byłyby do poparcia takiego planu? Przekonamy się już wkrótce.
Osobiście uważam, że sprawa Syrii jest tak wielowątkowa, że obecne ferowanie wyroków to jak wróżenie z fusów. Sytuacja może pójść tutaj niemal w każdym kierunku. Trump to „dzika karta” i nikt nie powiedział, że w sprawie Kurdów i Syrii już nie znajdzie się ona na stole.
Aczkolwiek do napisania tej krótkiej notatki skłoniło mnie to, że to właśnie Graham mówił o „nowym planie Trumpa”, bo jednak jest to jeden z najlepiej poinformowanych amerykańskich polityków co do tego co dzieje się w Białym Domu.