10 lat wojny domowej w Syrii

utworzone przez | mar 16, 2021 | Bliski Wschód, Historia, Q, Rosja Na Bliskim Wschodzie | 0 komentarzy

Dzisiaj mija symboliczna 10. rocznica rozpoczęcia wojny domowej w Syrii. To właśnie 15 marca 2011 r. na syryjskie ulicy wyszły tysiące ludzi w geście protestu przeciwko władzy Assada, którego rodzina rządziła krajem od 1970 r. Protestowano w Damaszku, Dajr az Zaur czy Hamie. Antyrządowe demonstracje trwały już od kilku miesięcy, ale dopiero 15 marca 2011 r. ze względu na skalę antyrządowych wystąpień i brutalne starcia z policją przeszedł do historii jako „dzień gniewu” i symboliczny początek syryjskiej wojny domowej.

Oczywiście można spierać się o to co było przyczyną syryjskiej wojny domowej. Czy zadecydowały tutaj czynniki demograficzne, gospodarcze, socjologiczne, czy może, jak woleliby niektórzy, Syria padła ofiarą jakiegoś międzynarodowego spisku?

Z perspektywy czasu odpowiedź na pytanie „od czego się zaczęło” wydaje się mieć jednak znaczenie drugorzędne. Moim zdaniem ważniejsze jest to, że obecnie Syria jest państwem upadłym. Konflikt domowy już dogorywa, lecz żaden z Syryjczyków, stojących po tej czy innej stronie barykady, nie jest w stanie powiedzieć że jego frakcja osiągnęła zwycięstwo.

Okulista

Baszar Assad, który miał być tylko skromnym okulistą w jednym z londyńskich szpitali, przez zrządzenie losu (a dokładnie śmierć swojego brata, Bassila w wypadku samochodowym), został postawiony na czele państwa rządzonego przez frakcje, w taki czy inny sposób powiązane z klanem Assadów. Objęcie władzy przez Baszara dało nadzieje tak Syryjczykom, jak i społeczności międzynarodowej. Młody prezydent miał doprowadzić do liberalizacji życia politycznego w kraju i zacieśnienia więzów z Zachodem. Plan reform wewnętrznych szybko zakończył się klęską Baszara. Podobnie było z wielkimi planami na arenie międzynarodowej. Rozmowy pokojowe prowadzone z Izraelem (przy pośrednictwie Amerykanów), które mogły doprowadzić do odzyskania Wzgórz Golan, załamały się. Fiasko poniosły próby nawiązania bliższych relacji z Waszyngtonem, podejmowane jeszcze w przededniu wybuchu syryjskiej wojny domowej.

Obecnie Assad rządzi państwem, którego nie ma lub, w najlepszym wypadku, stanowi cień samego siebie. Władza Assada jest iluzoryczna i skupiona jest tylko wokół większych ośrodków miejskich, takich jak Damaszek czy Aleppo. Wiele miejscowości rządzonych jest przez milicje, których dowódcy poczynają sobie jak udzielni władcy. Część z tych milicji korzysta z poparcia rosyjskiego czy irańskiego, co stanowi wystarczający parasol bezpieczeństwa do ochrony przez wojskami Assada.

Sankcje gospodarcze, którymi Syria jest objęta, skutecznie zaś blokują jakąkolwiek odbudowę kraju i powrót Syrii do społeczności międzynarodowej. Nawet mimo rosnącemu poparciu dla Assada wśród jego „starych wrogów” jak KSA czy ZEA, powrót Syrii chociażby do Ligii Państw Arabskich zdaje się być kwestią lat.

Opozycjoniści

Grupa opozycjonistów, która organizowała pierwsze protesty przeciwko władzy Assada, także nie może mówić o żadnym zwycięstwie. Wybuch konfliktu zbrojnego i szerokie wsparcie jakie płynęło dla lokalnych watażków z Zatoki doprowadziło do marginalizacji ugrupowań demokratycznych. Wojna rządzi się prawem silniejszego, a syryjska opozycja demokratyczna nigdy nie stanowiła zbyt dużej siły. W ten sposób u sterów rebelii szybko znalazły się ugrupowania radykalne (jak np. Dżabhat al Nusra, syryjska odnoga Al Kaidy), czy nieco tylko mniej radykalne milicje typu Jaish al Islam czy Ahrar asz Szam. Po latach wojny i tysiącach trupów jedynymi grupami opozycyjnymi pozostały w zasadzie:

– Hay’at Tahrir al-Szam, kolejna ewolucja Nusry. Teoretycznie zerwali więzy z Al Kaidą i podjęli próby nawiązania kontaktu z Zachodem, nadal pozostają jednak ugrupowaniem które można określić mianem radykalnego;

– Syryjska Armia Narodowa – nowe wcielenie FSA. Oddziały te znajdują się pod całkowitą kontrolą Turków, którzy używają ich jak najemników, wysyłając ich na coraz to nowe pola bitew, do Libii i Karabachu.

Aktywiści wspierający demokratyzację kraju są obecnie całkowicie zmarginalizowani. Co prawda zasiadają w niektórych organach, jak np. w Syryjskim Rządzie Tymczasowym, który rezyduje w Azaz, na północ od Aleppo, jednak ich faktyczny wpływ na proces pokojowy jest marginalny. Procesem pokojowym sterują de facto Ankara, Moskwa i Teheran, najwięksi zwycięzcy syryjskiej wojny domowej.

Kurdowie

O zwycięstwie nie mogą mówić także Kurdowie. Oni byli zdecydowanie jedną z tych grup ludności, które ochoczo chwyciły za broń w 2011 r. I trudno im się dziwić, przez lata rządów partii Baas byli systematycznie dyskryminowani przez syryjskie władze, które traktowały Kurdów jako obywateli drugiej klasy. Przy czym słowo obywateli nie tutaj do końca właściwe, bo jeszcze przed zamachem stanu w 1963 r., ok. 120.000 Kurdów zostało pozbawionych przez Damaszek obywatelstwa.
Kurdowie przejmując władzę na północy kraju liczyli, że zdobędą co najmniej autonomię, tak jak ich bracia po irackiej stronie granicy. Lata wojny pokazały Kurdom, że ich nadzieje były jednak płonne. Przeciwko Kurdom szybko obróciła się Turcja, najpierw nie pozwalając siłom SDF zbudować pomostu lądowego między Afrin a Manbij, potem atakując samo Afrin, a na koniec Ras al Ain. Szybko okazało się także, że dla amerykańskich sojuszników, syryjscy Kurdowie są tylko pionkiem w wielkiej politycznej grze, w której interesy Kurdów czy Syrii jako takiej nie mają zbyt wielkiego znaczenia. Obecnie Kurdowie posiadają co prawda swoje quasi-państwo w północnej Syrii, jednak istnieje ono tylko dzięki amerykańskiemu wsparciu. Jeśli kiedyś prezydent USA zadecyduje o wycofaniu się z Syrii, ochronić Kurdów przed tureckimi wojskami będą mogli tylko Rosjanie. Oni natomiast wystawią Kurdom bardzo wysoki rachunek za swoje usługi, żądając powrotu terenów kurdyjskich pod zwierzchnictwo Damaszku.

Rosja

Zdecydowanie jedynym i największym zwycięzcą syryjskiej wojny jest Rosja. Przy pomocy relatywnie małego kontyngentu wojskowego Rosja była w stanie przechylić szalę zwycięstwa na stronę Assada i utrzeć nosa Amerykanom, pewnym że program wparcia dla rebelii doprowadzi do szybkiego upadku Assada. Rosjanie zrobili z Syrii wielki poligon wojskowy, zrzucając tutaj stare bomby pamiętające jeszcze czasy świetności Związku Radzieckiego, jak i testując tutaj nowsze konstrukcje, stworzone już po upadku żelaznej kurtyny. Najważniejsze jest jednak to, że Moskwa – po raz pierwszy tak dobitnie od czasu upadku ZSRR – postawiła się Waszyngtonowi, pokazując że jest w stanie szachować ruchy Ameryki nawet w tak oddalonym zakątku świata jak Syria. Zakątku, który znajduje się za cieśniną Bosfor, która, znajdując się pod kontrolą sojuszniczej Turcji, miała przecież blokować jakiekolwiek próby rosyjskiej ekspansji na południe.

Obecnie to Rosja rozdaje karty w Syrii. Syrii, która stała się dla Moskwy bliskowschodnim mikrokosmosem. Rosjanie wykorzystali syryjski teatr działań do budowy silnych relacji z Turcją i Iranem, ale także z Izraelem i Zatoką. Relacje te szybko uległy dywersyfikacji i mają charakter nie tylko wojskowy, ale także gospodarczy np. OPEC+. Rosyjskie zaangażowanie na Bliskim Wschodzie stało się ogromnym wyzwaniem dla Ameryki, w krótkiej perspektywie dużo groźniejszym niż chińskie kontakty gospodarcze z Zatoką.

Źródło zdjęcia: Freedom House, Flickr.com, CC 2.0

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Doceniasz moją pracę? Możesz postawić mi wirtualną kawę, klikając w przycisk obok.

Zostań patronem Bloga

Możesz zostać także stałym Patronem Bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do moich artykułów i udział w sesjach Q&A. Tutaj znajdziesz szczegóły.

TOMASZ RYDELEK

Autor, założyciel Pulsu Lewantu

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Tomasz Rydelek

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (2019). Założyciel Pulsu Lewantu. Od 2018 r. prowadzi kolumnę poświęconą sprawom Bliskiego Wschodu w miesięczniku Układ Sił. W 2020 r. został członkiem Abhaseed Foundation Fund. Oprócz obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie interesuje się głównie historią brytyjskiego kolonializmu oraz nowożytnego Iraku.

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do newslettera, a już żaden tekst Cię nie ominie.

Zostań stałym Patronem bloga. W zamian otrzymasz cotygodniowe przeglądy prasy, wczesny dostęp do artykułów i udział w sesjach Q&A.